niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 1

20 czerwiec piątek godzina 9:00 tego dnia wszystko się odmieni, tego dnia spełni się moje marzenie, tego dnia skończę studia, dostane dyplom i wyjadę w poszukiwaniu pracy ponieważ życie mnie do tego zmusiło, nie mogłam już mieszkać w tym samym mieście co on, nie mogłam patrzeć jak się ze mnie śmieje gdy tylko go widziałam, postanowiłam zacząć wszystko od początku, postanowiłam normalnie żyć.
- panna Iza Trojanowska, dyplom z wyróżnieniem - wywołała mnie dyrektorka uczelni, za moimi plecami usłyszałam gromkie brawa moich kolegów, przyjaciół oraz rodziny.
- Jestem bardzo wdzięczna naszej kochanej pani dyrektor, nauczycielom a w szczególności rodzinie i przyjaciołom gdyby nie oni nie wiem jakbym wytrwała do końca - rzekła Iza - teraz gdy jesteśmy już dorośli i możemy sami podejmować decyzje czasem bardzo trudne, a z resztą co będę przynudzać KONIEC SZKOŁY!!!!! - i w tym momencie wszyscy podnieśli się z miejsc i zaczęli krzyczeć bić brawa.
Jak tylko skończyłam mówić zaczęli podchodzić do mnie znajomi i pytać co dalej będę robić jakie mam plany na przyszłość. Wiedziałam tylko tyle że muszę z stąd wyjechać.
W domu..
- Mamo! ale ja już podjęłam decyzję i jej nie zmienię - powiedziała Iza pakując swoje walizki
- Ależ kochanie tutaj też znajdziesz dobrą pracę i męża nie musisz wyjeżdżać - powiedziała zatroskana mama z pełnymi oczyma łez
- Nie po to przez ostatnie 3 lata uczyłam się niemieckiego żeby teraz się poddać, ja juz postanowiłam i zdania nie zmienię.
- Ja nie rozumiem twojej decyzji - rzekła wychodząc z pokoju Izy
Iza spakowała wszystkie swoje rzeczy jakie tylko mogła spakować w walizkę, sprawdziła godzinę była 15:30, a lot miała zarezerwowany na godzinę 16. Była już kilka razy w Dortmundzie pierwszy raz na wycieczce klasowej później kilkakrotnie na wakacje, a na ostatnich wakacjach poznała Marco. Marco bez zastanowienia zgodził się żeby polka zamieszkała u niego przez ten czas kiedy nie znajdzie sobie jakiegoś mieszkania. Nadszedł czas pożegnania. Iza zeszła na dół z walizkami ponieważ pod domem stała już taksówka która miała zawieźć ją na lotnisko. Weszła do kuchni żeby pożegnać się z mamą i tatą.
- Mamo nie płacz proszę Cię obiecuje że w każde święta będę przyjeżdżała - powiedziała Iza z pełnymi oczami łez
- Tato pamiętaj żeby brać leki i się nie przemęczać - powiedziała zatroskana
- Jak tylko dojedziesz na miejsce zadzwoń! - powiedziała pani Trojanowska
- Oczywiście na pewno zadzwonię nie martwcie się o mnie mam tak Marco który mi zawsze pomoże, mogę zawszę na niego liczyć - powiedziała kierując się w stronę drzwi gdy nagle otworzyły się z hukiem a do środka wpadł Marcin.
- No kochana siostrzyczko nie ładnie tak wyjeżdżać bez pożegnania - powiedział zadowolony
- Kochany bracie nie miałam zamiaru wyjeżdżać bez pożegnania z tobą - rzekła z rozbawieniem
- Przemyśl to jeszcze mogę spakować się w 10 minut dla mnie to nie jest problem - powiedział po cichu Marcin
- Nie ma szans - powiedziała Iza starając się wybić z głowy to Marcinowi.
- Do zobaczenia! - krzyknęła Iza po czym wsiadła do taksówki i pojechała na lotnisko.
Po odprawie i wszystkich czynnościach Iza zasiadła wygodnie w samolocie przez intercom pilot poinformował nas że lot będzie trwał 3-4 godziny. Więc postanowiłam się przespać po tych wszystkich przeżyciach które dzisiaj mnie spotkały. Obudziła mnie stewardessa informująca że trzeba zapiąć pas bo lądujemy. Na lotnisku w Dortmundzie czekał już na mnie mój przyjaciel Marco.
- Iza!!! - krzyknął uradowany Marco tym że mnie zobaczył.
- Marco jakby się dawno nie widzieliśmy!! - powiedziała Iza po czym mocno przytuliła Marco któremu to się bardzo spodobało.
- Jak minęła Ci podróż?
- A bardzo dobrze całą przespałam - uśmiechnęłam się po czym ruszylismy w stronę wyjścia gdzie zaparkował swój samochód.
- Znowu zmieniłeś samochód - powiedziała jak tylko zobaczyła że Marco otwiera drzwi do nowego BMW.
- Wiesz przecież że mam słabość do samochodów - rzekł Reus czarująco się uśmiechając.
- Wiem, wiem o matko zapomniałam! - krzyknęła przerażona Iza szukając czegoś nerwowo w torebce.
- Co się stało? - spytał szybko Marco
- Muszę zadzwonić do mamy żeby nie denerwowała się że nie doleciałam - odpowiedziała uspokajając się i wybierając numer do mamy
- Aaaaa myślałem że coś gorszego się stało - rzekł uśmiechając się i wsiadając do samochodu.
- Mamuś? Tak tak doleciałam całą podróż przespałam. Oczywiście Marco po mnie przyjechał i właśnie jedziemy do jego mieszkania. Tak tak pamiętam będę ostrożna. Mamo! to tylko mój przyjaciel!!. Przepraszam muszę kończyć - rozłączyła się nie czekając na odpowiedź mamy.
- Wszystko okej? - spytał zaniepokojony.
- Tak okej tylko wiesz "Mama" - powiedziała rozbawiona po czym oboje zaczęli się śmiać.
- To tutaj - Marco wskazał na dom gdy wjechał w bramę.
Polka wysiadła z samochodu i poszła w stronę drzwi chwilę potem wszedł za nią Marco pytając:
- I jak Ci się podoba moje mieszkanie? - rzekł wchodząc obładowany walizkami.
- Jest przepiękne  - odpowiedziała rozglądając się i nie dowierzając własnym oczom jak ładnie jest udekorowane mieszkanie kawalera.
- Twój pokój jest na górze - rzekł pokazując na schody, a chwile później wchodząc do pokoju który przez jakiś czas będzie zajmowała polka.
- To jest twój pokój, a mój jest zaraz obok tu masz własną łazienkę, szafa, biurko no i przede wszystkim łóżko. Nie będę Ci przeszkadzał pewnie chcesz się odświeżyć i rozpakować - powiedział niemiec wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi.
Iza szczęśliwa że wreszcie może zacząć spokojne życie wzięła szybki prysznic i położyła się spać.

----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- -----

Mam nadzieje że podoba wam się pierwszy rozdział :) Miło było by jakbyście zostawili po sobie jakiś znak że tu byliście w formie komentarza :) Wtedy będę wiedziała że to czytacie i was to interesuje :)

3 komentarze: