czwartek, 6 lutego 2014

A co było dalej?

Wiele z was pytanie mnie "co był dalej" a więc odpowiem wam na to pytanie. :)






Minęło 10 lat odkąd Izy już z nami nie ma. Wyprowadziliśmy się, teraz mieszkamy w Warszawie, tutaj dzieciaki mają więcej możliwości. Przemek w wieku 22 lat został powołany do reprezentacji Polski w Piłce nożnej. Odnosi wielkie sukcesy w klubie Legii Warszawa. Gabrysia młoda panna 19 lat to nie przelewki, wiele chłopaków wokół niej się kręci, ale jeszcze nie widziałem odpowiedniego kandydata na męża dla niej, wciąż czekam. Odpuściłem sobie grę w piłkę nożną, 38 lat to niepoważne, ale pracuję jako trener młodzików Legii do lat 12. Fenomenalne dzieciaki. Przez ten czas miałem jedną dziewczynę, ale skończyło się na sporze jak zwykle. Bardzo brakuje mi kłótni z Izą, zawsze po takim czymś kupowałem kwiaty i wszystko było w jak najlepszym porządku. Potrafił wybaczyć. Była jest i będzie niezastąpiona.
Czy brakuje dzieciakom matki? Na pewno w jakimś stopniu tak, staram się im ją zastąpić ale wiadomo że nigdy nie zastąpię im matki.
Właśnie pakujemy sie na malutkie wakacje w Grecji, a co należy się.
Także tak wygląda może życie. Może jeszcze kiedyś do was napiszę. Do napisania!







Wiele z was pewnie zastanawia się dlaczego ten rozdział jest tak napisany, otóż już wyjaśniam. Chciałam napisać go w takiej formie jakby pisał to sam Kuba, jakby opowiadał wam o tym co się teraz u nich dzieje. Mam nadzieje że udało mi się. 

Może kiedy będę na siła jeszcze do was napiszę. Do usłyszenia! :)

 

Isabell Błaszczykowska

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 80- Ostatni

~Bo życie jest strasznie niesprawiedliwe~

Wreszcie wszystko było jak dawniej, wszystko układało się fenomenalnie. Dzieciaki przyzwyczaiły się to obecności Kuby. Było tak jak przed wypadkiem. 
Dzień jak co dzień, dzieciaki w szkole, a ja jechałam do pracy. Mijałam te same sklepy, ale wyglądały jakoś inaczej, bardziej świątecznie. 
- No tak, 10 grudnia - pomyślałam.  To nie były prawdziwe święta, nie było śniegu, był tylko mróz, jedynie data przypominała nam o zbliżającej się gwiazdce. 
Gdy dojechałam do pracy, pod stadionem stał Mario. Wysiadłam z auta, i tak jakbym go nie widziała poszłam do wejścia.
- Nie udawaj, że nie poznajesz - zaczął 
- Nie udaje, wolałabym nie poznawać
- Myślałaś że się mnie pozbędziesz?
- W sumie to miałam taką nadzieje 
- No widzisz 
- Nadzieja matka głupich jak widać 
- Nie chciałabyś aby było jak dawniej? - podszedł i założył mi włosy za ucho 
- Jest tak jak dawniej, mam Kubą, dzieciaki. Więcej nic nie chcę
- Wiesz że nie o tym mówię 
- A ja nie chcę wiedzieć o czym ty mówić, myślisz ani tym bardziej co ty robisz.
- Iza, ja wiem że ty nadal mnie kochasz
- Ciekawe skąd 
- Widzę jak ty na mnie patrzysz
- Jak? Z nienawiścią, pogardą, obrzydzeniem? Masz rację - uśmiechnęłam sie ironicznie 
- Nie, jakbyś nadal..
- Miała Cię w dupie? 
- Daj skończyć! - zaczął sie wkurzać 
- Nie! Mario ja skończyłam! Cześć 
- Nie odejdziesz - złapał mnie za ręce i zatkał usta. Wsadził do samochodu, tak abym nie mogła wyjść. Sam wsiadł i odjechaliśmy 


Mijała 17 a Izy nadal nie było w domu, poprosiłem Marco żeby pojechał po dzieciaki do szkoły. Szybko je przywiózł i siedzieliśmy oglądając powtórkę jakiegoś meczu.
- Długo Iza nie wraca - zacząłem 
- Nie martw sie, może pojechała na zakupy, jak to kobieta 
- Zadzwoniłaby 
- Może telefon sie rozładował? 
- Może, ale coś mi sie nie wydaje
- Uspokój sie , odpręż
- Ale
- Żadne ale, spokój 

W tym momencie można było usłyszeć dźwięk telefonu.
- Pan Jakub Błaszczykowski? 
- Tak
- Dzwonię ze szpitala, pana żona miała wypadek.





Kilka miesięcy później


Właśnie szykowaliśmy się na pogrzeb Izy. Marco towarzyszył mi ten cały czas. Gabrysia ubrana w czarną sukienkę wyglądała jakby całe życie i energia z niej uschła. Przemek? Szkoda gadać. Zawiesił treningi.
Na pogrzeb przyszli wszyscy piłkarze i ich zony, dziewczyny, narzeczone. Wszyscy co znali chodź trochę Izę. Właśnie wkładali trumnę do ziemi. Zobaczyłem twarz Mario, tę ohydną mordę, przez którą to wszystko. Śmiał się. 
Po całym szumie na cmentarzu pojechaliśmy do domu, usiadłem na kanapie gdy podszedł Marco
- Dlaczego ona? A nie ten skurwysyn Mario?! - pytałem 
- Bo życie jest strasznie niesprawiedliwe...






------------------------------------------------------------
No więc to koniec, przepraszam ale niestety nie mam pomysłu na dalsze prowadzenie bloga i chyba nawet nie ma to sensu :/ Wydaje mi się że te 80 rozdziałów to i tak trochę przesada...
Możliwe że kiedyś napiszę jak toczy się życie Błaszczykowskich dalej, ale muszę zebrać pomysły i siłę.
Nawet rok ten blog nie wytrzymał, miałam nadzieje że dociągnę do 9 stycznia ale trudno :)
 Te wszystkie rozdziały dedykuje mojej kochanej przyjaciółce Justynie bez której nie poradziłabym sobie :*
Nie chciałam uśmiercać Kuby, ponieważ bardzo zżyłam się z ta postacią, o wiele ciężej pisało mi sie o Izie.
Mam nadzieje że podobał wam się blog. Dziękuje za wszystkie komentarze! Do napisania! :*


Isabell Błaszczykowska

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 79

I tak mijały minuty, godziny, dni, miesiące. Poznawaliśmy się od nowa. W końcu zgodził się abyśmy wrócili do domu, aby zamieszkał z nami. Nie było łatwo go nakłonić do tego.  Ani Gabrysia, ani Przemek nie chcieli przyjechać ze mną po tatę. Odkąd zobaczyli go po wypadku pierwszy raz, już więcej nie przyjechali. Nie pytali. Weszłam do sali. Siedział na łóżku. Torba spakowana obok niego.
- To jak, jedziemy? - zapytałam stojąc w drzwiach. Kiwnął tylko głową. Wzięłam torbę i poszliśmy do auta. Włożyłam torbę do bagażnika.
- Wsiadaj - widziałam że był zmieszany, stał obok samochodu patrząc na niego.
- Audi
- Tak audi, poznajesz?
- Nie - powiedział smętnie
Było ciężko, miałam nadzieje że chodź trochę przypomni sobie nas. Wsiedliśmy to samochodu i ruszyliśmy. Specjalnie przejechałam obok Iduny, patrzył na nią jakby mały zobaczył wielką kolejkę górską. Podjechałam do domu i wjechałam do garażu. Weszliśmy do środka. Gabrysia i Przemek siedzieli na kanapie i oglądali bajki.
- Cześć dzieciaki. Głodni jesteście? - zapytałam
- Tak! Bardzo! - podszedł Przemek
- To może pizza? hmm?
- Taak! - krzyknął Przemek
- Tak! - razem z nim Gabrysia
- Co ty na to Kuba?
- Ja się położę
- Zaprowadzę Cię do sypialni. - Zaprowadziłam Kubę, cały czas obserwował dom, każdy korytarz, każdy pokój który mijaliśmy, a gdy weszliśmy do sypialni stanął na środku i patrzył na wielki kolaż zdjęć naszej rodziny.
- To my zaraz po narodzinach Gabrysi - podałam mu zdjęcie - A tutaj 3-cie urodziny Przemka, dostał wtedy stój Arsenalu od Wojtka.
- A to?
- Hmm, a to jest zaraz po wygranym meczu Ligi Mistrzów z Bayernem, strzeliłeś zwycięskiego gola w doliczonym czasie gry, a zaraz później sędzia odgwizdał koniec meczu. Podbiegłeś do mnie, pocałowałeś. Bardzo się cieszyłeś.
- Marco? - wskazał zdjęcie jego Marco i Przemka w strojach BvB
- Tak! Pamiętasz?
- Mój przyjaciel?
- Tak! A jego pamiętasz?
- Robert
- Tak! - w oczach miałam łzy, przypominał sobie różne rzeczy.
Z każdym dniem było coraz lepiej, coraz więcej rzeczy poznawał. Postanowiłam zabrać go na trening Borussii. Weszliśmy do środka.
- Tam jest szatnia - wskazał koniec korytarza
- Prawda.
- A tam, wejście na boisko
- Pamiętasz?
- Urywki
- Super, chcesz iść na murawę?
- Tak
Udaliśmy się w stronę murawy, trzymałam go za rękę. Strasznie się denerwował. Zawsze jak się denerwował to ściskał mnie za rękę, tak było i teraz. Stali tam wszyscy piłkarze z Jurgenem. Rozmawiali o czymś.
- Chcesz podejść? - kiwnął tylko głową. Podeszliśmy
- Kuba! Zobaczcie kto przyszedł! - krzyknął Marco
- Stary! Jak tam?
- Dobrze się trzymasz!
- Świetnie wyglądasz!
Wszyscy zasypywali go różnymi pytaniami, starał się odpowiadać i rozmawiać normalnie z nimi.
- Jak on się czuje? - podszedł do mnie Klopp
- Lepiej na pewno jak było. Przypomina sobie niektóre rzeczy, niektórych ludzi.
- To bardzo dobrze
- Ale przypomina sobie kolegów z drużyny. Rodziny nie - powiedziałam załamana
- Spokojnie, będzie dobrze - przytulił mnie trener - Słuchaj jak chcesz wziąć wolne to...
- Nie nie, dziękuje. Może Kuba zostać tutaj chwilę? Pójdę po dokumenty tylko
- Pewnie, leć. Szybko wbiegłam na górę do gabinetu. Wzięłam dokumenty i zatrzymałam się przy szklanej szybie. Zobaczyłam jak Kuba kopię piłkę z Marco. Ktoś zaczął pukać do drzwi.
- Proszę
- Witaj
- Mario, proszę wyjdź, daj mi spokój
- Oj no proszę - zaczął mnie obmacywać - Kuba i tak nic nie pamięta
- Mario! Zostaw mnie!
- Nie bądź taka, tylko raz - zaczął rozpinać mi bluzkę 
- Odpierdol się ode mnie! Od mojej rodziny! Od Kuby! Od nas! Raz na zawsze! - odepchnęłam go i krzyknęłam. Zobaczyłam że w drzwiach stoi Marco a za nim Kuba.
- Mario, o co chodzi?
- O nic! Nie wtrącaj się! - krzyknął i stanął pomiędzy mną a Marco - To zwykła dziwka!
- Powstrzymaj takie słowa do damy! - rzucił się na niego Kuba. Marco szybko ich rozdzielił.
- Nie wierzysz? Myślisz że jak leżałeś z szpitalu to jeździła do Ciebie? Pieprzyła się ze mną!
- Kuba to nie prawda! - krzyknęłam - Czemu kłamiesz! - popchnęłam go na ścianę - Czemu wpierdalasz się w moją rodzinę?!
- Kotku, to nie jest miłość, i tak wiem że mnie pragniesz - dostał w twarz z liścia. Widziałam zadowolenie w jego oczach gdy to mówił. Mina zrzedła mu z twarzy gdy tylko go uderzyłam.- Pożałujesz tego! Zobaczysz! Zobaczycie wszyscy! - wyszedł z pokoju.
Kuba spojrzał na mnie, podszedł i mnie przytulił. Poczułam się bezpieczna, pierwszy raz od kilku miesięcy. Gdy trochę uspokoiłam się w ramionach Kuby, wzięłam papiery i oboje pojechaliśmy do domu. Próbowałam przygotować obiad, najpierw zbiłam wazon który leżał na stole później 2 szklanki. gdy ta ostatnia mi wyleciała z rąk załamałam się, rzuciłam ścierką o blat.
- Iza, połóż się
- Kuba to co on mówił to nie jest prawda
- Iza ja Ci wierzę
- Kuba ale
- Cii - popatrzył na mnie i pocałował mnie. Staliśmy tak przy tym blacie, całując się, po czym Kuba przeszedł do rzeczy.
Obojgu nam tego było trzeba, bliskości, czułości.
- Kuba, muszę jechać po dzieciaki
- Ja pojadę!
- Ale, dasz radę?
- Tak, dam!
- No dobra
Kuba ubrał się i pojechał. A ja ponownie wzięłam się za obiad. Teraz szedł mi bardziej sprawnie.

Właśnie dojeżdżałem do szkoły Przemka i Gabrysi, nie wiem jak to się stało ale pamiętałem drogę.  Zaparkowałem auto, w pewnym momencie obstawili mnie paparazzi
- Jak pan sie czuje?
- Widze z już wszystko dobrze!
- Kiedy wraca pan na boisko?
- Jak pan rozumie ta nieciekawą sytuacje kadrową?
- Nie odpowiem na wasze pytanie, idę teraz po dzieci. Dziękuje. - Słyszałem jeszcze wiele pytań za plecami ale nie obchodziło to mnie. Wszedłem do szkoły. W szatni na ławce siedział Przemek i Gabrysia.
- Gdzie mama? - zapytał Przemek
- Mama w domu, dzisiaj ja po was przyjechałem - widziałem że cały czas patrzyła się na mnie Gabrysia. W pewnym momencie podeszła do mnie i przytuliła się. W środku coś we mnie pękło,  tak jakbym przypomniał sobie wszystkie momenty z Gabrysią.
- Tata jedziemy do mamy? - zapytałam odrywając główkę
- Pewnie - uśmiechnąłem się
Wszyscy poszliśmy do samochodu, zapiąłem Gabrysię w fotelik i usiadłem za kierownicą.
- Ty siedzisz z przodu? - zapytałem ze zdziwieniem
- Jestem już duży - odpowiedział Przemek
- On zawsze siedzi z przodu i mi nie pozwala! - wtrąciła się Gabi
- Bo jesteś za mała! - kłócił się z nią Przemek
- Cicho cicho! Gabrysia przyjdzie czas że ty będziesz siedziała z przodu, a Przemek za kierownicą - spojrzał się na mnie Przemek i tylko uśmiechnął, a ja odpowiedziałem tym samym. Wszyscy ruszyliśmy do domu. Zajechaliśmy akurat na obiad.
- Umyjcie ręce!
Wszyscy usiedliśmy do obiadu, byliśmy mega głodni. Wszystko wchłonęliśmy bardzo szybko.
- Oj Przemek musiałeś być bardzo głodny - śmiała się Iza
- Kuba też - odpowiedział widziałem minę Izy, ja też poczułem się dziwnie jak nazwał mnie Kuba. Ostatnio było lepiej z moją pamięcią i na prawdę sporo sobie przypomniałem.
- No dobrze, to idźcie odróbcie lekcje - poprosiła Iza
- Ale mamoooo
- Juz migiem, będziecie mięli więcej czasu później
- Mamoooooooooooooo
- Już was nie ma - śmiała się. Dzieciaki pobiegły na górę.
Oboje usiedlismy przez telewizorem wgapiając sie bez celu na niego.
- Nie przejmuj się, musi sie przyzwyczaić - mówiła Iza
- Rozumiem
Przez kilkanaście minut oglądaliśmy jakiś nieśmieszny kabaret. W góry słyszeliśmy kroki.
Z góry zleciał Przemek w dresie z torbą
- Kto zawiezie mnie na trening?
- Ja mogę - podniosła sie Iza
- Bardziej liczyłem na Kubę
- No to już się ubieram - podniosłem się i już 20 minut później siedzieliśmy w aucie - Gdzie grasz?
- Na stadionie - zaczął się śmiać
- A w jakiej drużynie zdradzisz?
- Borussia Dortmund mówi Ci to coś?
- Żartujesz?  Podobno gram tam
- A ja w młodzikach gram
 Wysadziłem go pod stadionem.
- Powodzenia
- Nie zostaniesz?
- A chcesz żebym został?
- Było by fajnie
- Okej - wyłączyłem silnik, i wysiadłem z auta. Przemek poleciał przebrać się, a ja usiadłem na trybunach. Cały trening patrzył się w moją stronę. Gdy trening się skończył czekałem na niego obok auta.
- I jak? Jedziemy?
- Dziękuje. Tato - uśmiechnął się lekko i wsiadł do auta.





-------------------------------------------------------------
Troche dłuższy rozdział, ponieważ w tamtym tygodniu nie dodałam za co przepraszam! :*
Mam nadzieje że chodź trochę podoba się :) Zostawicie komentarz? :)

Pozdrawiam
Isabella Błaszczykowska

poniedziałek, 25 listopada 2013

Film dla Kuby!

                      FILMIK URODZINOWY DLA JAKUBA BŁASZCZYKOWSKIEGO!
 

Moja stronka organizuje zbiórkę zdjęć na filmik urodzinowy dla naszego kapitana. Jeśli macie jakieś zdjęcia w koszulce klubowej lub reprezentacyjnej wyślij nam ją! Albo po prostu wystarczy karteczka na życzeniami. Chcieli byśmy aby nasz kochany kapitan wiedział jakich ma wspaniałych fanów!


 Dobra teraz trochę o filmiku dla Kuby .
Mamy 25 listopada .Do 10 grudnia jest 15 dni . W tym 2 weekendy. A te ponad 2 tygodnie szybko zlecą .
Więc jeśli są tutaj obecni PRAWDZIWI kibice Kuby to nadsyłajcie swoje zdjęcia z życzeniami dla niego . Mamy ponad 50- parę zdjęć , ale jak dla Kuby to powinno być chyba milion ;) Chcesz nadesłać swoje zdjęcie ? Nie ma sprawy zdjęcie wyślij do 10 grudnia wraz z życzeniami :)  Jeśli macie aż taki problem to nadeślijcie po prostu swoje zdjęcie i do tego życzenia jakie chcielibyście powiedzieć Kubie ,ja postaram się wpisać te życzenia w zdjęcie . Zdjęć nadesłanych po 10 grudnia nie przyjmuje !!!! To mają być wasze zdjęcia ;)
Jeśli macie pytania kierujcie je na ; http://ask.fm/AdminkaIs
oraz e-mail ; piszczek.lewandowski@o2.pl

Jeśli wasza stronka chce się przyłączyć udostępnijcie to na swoim profilu oznaczając naszą stronę, albo udostępnijcie przyczepiony u góry post na naszej stronie :)                                                  

                                                Zróbmy wspaniały film urodzinowy dla Kuby!


 Link do stronki na facebooku

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 78

4 lata później

Minęły już 4 lata odkąd Kuby z nami nie ma. Zbliżał się 9 kwietnia, urodziny Gabrysi. Kończyła właśnie 9 lat. Jest bardzo podobna do mnie, włosy, nos, usta, ale oczy są po Kubie. Dzieciaki jak i dorośli świetnie bawili się na urodzinach. Ale w pewnym momencie zadzwonił mi telefon. Poprosiłam Natalie aby zerknęła na dzieciaki i wybiegłam do samochodu. Dostałam telefon ze szpitala że Jakub się wybudził. Wbiegłam do szpitala i pobiegłam do sali gdzie zwykle leżał. Nie miałam już nadziei, leżał w śpiączce 5 lat. Przez ten czas starałam się żyć tak jak wcześniej. Widziałam go, jego piękne brązowe oczy. Błądziły, nie wiedział gdzie jest. Wyszedł do mnie lekarz.
- Doktorze i co z nim?
- Pan Jakub, jest mocno osłabiony, i stracił pamięć.
- Czyli że..
- Tak, nic nie pamięta co było przed wypadkiem. 
Nie musiałam wiedzieć więcej. Poczekałam aż wszyscy wyjdą z pokoju. Weszłam niepewnie. Patrzył na mnie, ale nie tak jak kiedyś. Patrzył jak na zupełnie nieznajomą kobietę. Usiadłam obok, chciałam złapać go za rękę ale zabrał ją. 
- Nie pamiętasz mnie? 
Pokręcił tylko przecząco głową
- Jestem twoją żoną, mamy dwójkę dzieci. 
Patrzył na mnie jak na kompletną idiotkę która próbowała mu wytłumaczyć że jest jego żoną.
- Jesteś sławnym piłkarzem grasz w Borussii Dortmund! Jesteś kapitanem Reprezentacji Polski! Kuba! Proszę przypomnij sobie! 
Zaczęłam płakać, nerwy mi puściły, do sali wszedł lekarz.
- Pan Jakub nic nie pamięta. Jest drobna nadzieja że odzyska pamięć, ale to jest nikła szansa. Proszę dać mu teraz odpocząć, na prawdę płacze i wrzaski nie pomogą. 
Wyprosił mnie z sali. Siedziałam jeszcze trochę przed salą, ale nic to nie dało. Zrezygnowałam. Wróciłam do domu. 

Kilka tygodni później
Codziennie jeździłam do szpitala i rozmawiałam z Kubą, by chodź trochę sobie mnie przypomniał. Przynosiłam zdjęcia, filmy, ale nic to nie pomagało. Nadszedł czas wypisu. Lekarze nie byli przekonani czy powinni wypuszczać go do domu,  bo praktycznie nie znał nas, nie pamiętał. Nie chciał ze mną iść. Nie wiedziałam jak go przekonać. Nie udało się. 
Przez następne kilka tygodni również. Trwało to tak około 2 miesięcy, kiedy pierwszy raz mi zaufał i wyszedł ze mną przed szpital. Czułam się tak jakbyśmy na nowo się poznawali, tylko że w tej sytuacji to ja się starałam o niego, a nie na odwrót. Prosiłam chłopaków z drużyny aby przyszli do niego, żeby sobie coś przypomniał, nic to nie dało. 
Po wielu rozmowach z Gabrysia i Przemkiem, przywiozłam ich do szpitala. Stanęli w drzwiach. Kuba siedział na fotelu. Gabrysia jak tylko zobaczyła Kubę podbiegła do niego i się przytuliła. Kuba nieco speszony popatrzył się na mnie, i pogłaskał ja tylko. 
- Kochanie, tata nas nie poznaje 
- Ale czemu? 
- Po tym wypadku, trzeba mu wszystko przypomnieć. - Gabrysia dała sobie spokój. Usiadła w kącie i tylko patrzyła. Tym razem podszedł do niego Przemek wyciągając mini koszulkę z napisem Błaszczykowski i jego podpisem. Położył mu ją na kolanach i wyszedł z sali. 
Chciało mi się płakać, ale nie dałam po sobie tego poznać. Miałam ochotę go przytulić, pocałować, ale niszczyłabym to co wypracowałam przez dwa miesiące. 
Przez kolejne kilka dni jeździliśmy do niego, rozmawialiśmy, wychodziliśmy na spacery. Z jednej strony było tak jak kiedyś, ale z drugiej nadal nas nie pamiętał.


------------------------------------------------------------------
Szczerze to nie podoba mi sie ten rozdział, jest taki przymulający i wgl jakiś dziwny, nie uważacie tak?
Dobra jeśli chodzi o tego Marcina, to wiek jest zmieniony tak jak wszystkich bohaterów :D

A oto tajemniczy Marcin! (Michał Żewłakow) 
Gabriela 9 lat 
Przemek 12 lat

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 77

- Przemek zniknął
- Jak to zniknął?
- Nie ma go na lekcjach
- To musi być pomyłka, zaprowadzałam go i miałam odebrać po 17
- No tak, ale od 2 lekcji nie ma go w szkole, woźne mówiły że wychodził z tatą, ale przecież pan Jakub...
- Jest w szpitalu - dokończyłam
- Dokładnie, może pani przyjechać?
- Oczywiście zaraz będę. - rozłączyłam się
Pożegnałam się z Natalią i wyjechałam z piskiem opon. 15 minut później parkowałam już pod szkołą. Wbiegłam do środka i poszłam do dyrektora.
- Gdzie mój syn?
- Spokojnie proszę usiąść - powiedziała dyrektorka - Tutaj jest fragment z kamery, niestety facet jest widziany tylko z tyłu.
Tylko z tyłu, wystarczyło mi to, wystarczyło bym rozpoznała tą wyżelowaną fryzurę. Wyszłam z gabinetu dyrektor. Wiedziałam że jest w Niemczech, ale nie przypuszczałam że w Dortmundzie. Domy pa prawie w każdym kraju, jest najlepiej zarabiającym piłkarzem który ma 36 lat. Gdy miałam 16 lat on miał 31, juz wtedy grał w wielkim klubie, imponował mi, zawsze chciałam mieć takiego męża, poznaliśmy się w klubie, tańce, alkohol, sponsoring te sprawy. Słyszałam że dostał propozycję z Bayernu, ale nie sądziłam że odważy się zbliżyć do Dortmundu. Miałam w kontaktach jego numer nadal, od 5 lat nie usunęłam go. Wykręciłam numer.
- Iza? Wiedziałem że nie usunęłaś numeru i zadzwonisz - usłyszałam ten ciężki głos
- Oddaj mi syna
- Swoją drogą muszę Ci powiedzieć że urodę odziedziczył po mamusi
- Gdzie jesteście?!
- Spokojnie, musisz nauczyć go żeby nie ufał obcym
- Oddaj mi syna powiedziałam! - zatrzymałam się w jakimś lesie
- Spokojnie, złość piękności szkodzi. Mam nadzieję że nadal jesteś taka piękna, jak miałaś 16 lat
- Czego chcesz?
- Wyszłaś za mąż, wtedy mówiłaś że tylko ja, że tylko za mnie wyjdziesz. Pamiętasz?
- Nie owijaj w bawełnę
- A teraz twój mężulek lezy w szpitalu, nie wiadomo czy wyjdzie, smutne.
- Marcin!
- Chcę żebyś do mnie wróciła
- Słucham?
- To co słyszałaś, chcę stworzyć tobie i twoim dzieciom normalny dom.
- Nie!
- Jak to nie? Kochamy się
- Ja Cię już nie kocham! Nic nas nie łączy!
- Jak nie?
- A co nas łączy?
- Kłódka 
- Jaka znów kłódka?!
- Na moście, nie pamiętasz?
Pamiętam, pamiętam doskonale każda chwilę z tobą, mino że byłeś starszy, kochałam Cię strasznie. Ale coś się zmieniło, coś znikło.
- Kłódka, pamiętam ale coś się zmieniło od tamtej pory
- Co takiego?
- Zmieniło się wszystko, nie pamiętasz czemu nie jesteśmy razem?  To przypomnę - nie czekałam na odpowiedź - Twoja żona, przypomina Ci to coś?
- Oj to rozdział zamknięty
- Trudno, oddaj mi Przemka
- Niech Ci będzie, ale pamiętaj, nie odpuszczę będę walczył
- Gdzie?
- Tutaj jest taki plac zabaw
- Będe za 10 minut - rozłączyłam się.
Całą drogę myślałam o nas, byłam głupią, szaloną 16-latką, lubiłam imprezy, mecze. Właśnie mecze, każdy mecz Legii, nie tylko w Warszawie, ale i na wyjazdach oglądałam na żywo na stadionach, przez to, chłopaki zaczęli mnie zauważać, zaczęli widzieć we mnie dziewczynę z podobnym zainteresowaniem. Piłkarze tez to widzieli. Któregoś dnia, poszliśmy opić zwycięstwo, piłkarze tez tam byli i on. Zaczęło się od zwykłego drinka, taniec, zabawa. Później przerodziło sie to w zauroczenie a w końcu w miłość, zarabiał wtedy dużo, kupował mi upominki, ciuchy, perfumy, buty tzw "sponsoring" potocznie mówiąc. Któregoś dnia, dowiedziała się o mnie jego żona, a zapewniał mnie że nie ma nikogo. Wierzyłam. Mój książę z bajki zniknął. Pogodziłam się z tym. Żyłam normalnie. Do dzisiaj. Pojechałam spotkać się z min. Ale tylko po to aby odzyskać Przemka. Nie wiedziałam jak o tym myśleć, Mario i Marcin, oboje chcieli założyć ze mną rodzinę, ale żadnego z nich nie kochałam. Kochałam tylko Kubę. Tylko on był dla mnie ważny.





No to ten wyczekiwany 77 rozdział :D
Przepraszam że dzisiaj, ale miałam zakręcony wczoraj dzień :)
Już wiecie kim jest tajemniczy Marcin? Domyślacie się?
Jak chcecie jego zdjęcie to musi tutaj być 3 komentarze :D

Pozdrawiam
Isabell Błaszczykowska :*

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 76

Mijały kolejne miesiące, kiedy Kuba się nie budził, nie było żadnej poprawy. Dzieciaki cały czas pytały mnie się kiedy tata wróci, a ja z trudem im odpowiadałam. Rano zawiozłam Przemka i Gabrysie do szkół. Złapałam za telefon i wybrałam numer do Natalii.
- Halo? Iza? Na reszcie dzwonisz - usłyszałam jej szczęśliwy głos
- Masz dzisiaj czas na jakąś kawę?
- Pewnie, kiedy?
- Będę po Ciebie około 15
- Coś się stało?
- Pogadamy później - rozłączyłam się.
W drodze do pracy zahaczyłam o sklep z ciuchami dla dzieci. Zbliżały się ferie zimowe a Gabrysia i Przemek nie mieli kurtek, czapek, nic. Znalazłam dwie świetne kurtki, fioletową dla Gabi a niebieską dla Przemka, do tego dobrałam czapki, szaliki i rękawiczki. Zapakowali mi ubrania w torby i mogłam jechać. Dochodziła 10 kiedy wjeżdżałam na parking Iduny.
- Widzę większe zakupy
- Dobrze widzisz, dzieciaki kurtek nie mieli. - poznałam ten głos. Był to Mario
- Przemyślałaś dobrze moją propozycję?
- Jaką propozycje?
- Nie dostałaś smsa? - w tym momencie wyciągnęłam telefon i rzeczywiście był tam sms od Mario
- Nie czytaj teraz mogę Ci to powiedzieć
- Nie wiem czy chcę słuchać
- Chcesz! Kuba...
- Jeśli masz ze mną rozmawiać o Kubie, to daj sobie spokój, w ogóle nie zaczynaj nawet - próbowałam wyjść ale złapał mnie za rękę
- Stój! Kuba od 5 miesięcy leży jak trup, a dzieciaki potrzebują ojca
- Co ma piernik do wiatraka? Sama tez sobie daje radę!
- A nie łatwiej by było gdybyście zamieszkali u mnie?
- Słucham? Chyba kpisz
- Na razie można na próbę, 2 tygodnie
- Mario, dzieci to nie puchar że można co dwa tygodnie na inna półkę przestawiać! Ja mam mężai kocham go! A tobie nic do tego! Jasne?
- Nie podskakuj
- Bo co? Bo powiesz Kubie? Życzę powodzenia
- Jeszcze się zgodzisz zobaczysz
- Że co?
- Nie ważne, dzisiaj mamy rozmowy indywidualne z tobą
- Nie ze mną
- A z kim do cholery?
- Ze stażystą, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać - podniósł rękę żeby mnie uderzyć ale zawahał sięi tego nie zrobił.
- No dalej, uderz.
- Nie prowokuj
- Damski bokser? - złapał mnie za płaszcz i przyciągnął do siebie tuląc. Odepchnęłam go i odeszłam, widziałam tylko jego chytry uśmieszek. Miałam go dość. Weszłam do gabinetu rzuciłam torbę i usiadłam na krześle, chowając głowę. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Dzień dobry pani Izo, ja...
- WYJDŹ!
- Ale...
- POWIEDZIAŁAM WYJDŹ - wyrzuciłam właśnie za drzwi nowego stażystę, nie miałam siły odpowiadać teraz na głupie pytania. Wstałam z krzesła, z torby wyjęłam paczkę papierosów i wyszłam za zewnątrz. Przypaliłam papierosa zaciągając się. Nie paliłam od liceum. Przez moje ciało przeszły ciarki. Poczułam się tak lekko, swobodnie.
- Ty palisz? - usłyszałam głos Reusa
- Na coś trzeba umrzeć prawda?
- Iza! Przestań! - wyrwał mi papierosa z ręki i zdeptał go
- Marco! Ogłupiałeś?
- Nie pal! Masz dzieci!
- Co ty kurwa moim ojcem jesteś?! On też nie żyje! Nie mam już nikogo! - do oczu napłynęły mi łzy
- Masz mnie! Natalię! A po za tym masz dwójkę przepięknych dzieci! I Kubę!
- Nie mam Kuby! Chodzi o to że nie mam!
- Iza, on żyje! Wyjdzie z tego!
- Nie wyjdzie, jakby miał wyjść to nie trwało by to już 5 miesięcy!
- Słyszałem o przypadkach że ludzie budzą się ze śpiączki nawet po 3 czy 4 latach
- To mnie pocieszyłeś!
- Chodzi o to żebyś nie traciła nadziei! A teraz chodź, masz rozmowę ze mną - uśmiechnął się lekko
- Nie ja
- A kto jak nie ty?
- Nowy stażysta na którego nakrzyczałam na "Dzień Dobry"
- I dobrze, niech zna swoje miejsce i nie podskakuje.
Dzień minął tragicznie, nowy sie nie spisał więc sama musiałam dokończyć rozmowy. O 15 pojechałam po Natalię i udałyśmy sie do kawiarni.
- To o czym chciałaś pogadać? Zgaduje że o Kubie?
- To już 5 miesiąc bez zmian. Ja już nie daje rady!
- Iza, zobaczysz to tylko kwestia czasu kiedy sie obudzi
- Natalia, ale ja potrzebuje go tu i teraz! Nie kiedy indziej! Dzieciaki zapomniały już pewnie jak wygląda! I jeszcze ten Mario
- Co Mario?
- Zaproponował żebym sie wprowadziła do niego z dzieciakami bo potrzebują ojca
- Może to nie taki zły pomysł
- Natalia!
- No co? trzeba myśleć o dzieciach
- Ale ty nie wiesz najważniejszego. - opowiedziałam całą historie z Mario od początku do końca.
- A to sukinsyn! Iza przepraszam że myślałam że tak dla dzieci będzie dobrze.
- Nie ma sprawy, ale nikomu nic nie mów dobrze?
- Chyba telefon Ci dzwoni
- To wychowawczyni Przemka. Halo?
- Witam Monica Luft czy pani Iza?
- Tak, coś się stało?
- Czy odbierała pani dzisiaj Przemka w trakcie lekcji?
- Nie, coś się stało?
- Przemek zniknął





---------------------------------------------------------------------------------
No to taki "dramatyczny" koniec rozdziału, może wiecie kto stoi za zniknięciem Przemka? Domyślacie się? A co sądzicie o Mario?
Napisałam dwa 76 rozdziały i przez 4h zastanawiałam sie który dodać i padło na ten, czy to dobra decyzja? Nie wiem, powiem tylko tyle że w tamtym rozdziale jest więcej przemocy, wulgaryzmów itp.
Piszcie w komentarzach mam nadzieje że chociaż 1 się pojawi :)
Pozdrawiam Isabell Błaszczykowska :*