wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 66

Nie było tak późno więc wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Wojtka.
- Cześć, zapomniałeś czegoś?
- Nie to ja Iza
- Aaaaa no siema! Co tam?
- Nie za dobrze
- Co sie stało? Chodzi o Kubę?
- Poniekąd, mam prośbę
- Dla ciebie zawsze!
- Czy możesz się zaopiekować dzieciakami  jakiś czas?
- Pewnie!
- Wiem że masz mecze, treningi, wyjazdy
- Nie, ja mam kontuzje i przez dwa miesiące jestem wykluczony z gry i treningów
- To świetnie! Znaczy przykro mi że masz kontuzję
- Ha ha daj spokój, kiedy przylatujesz?
- Jutro z samego rana
- Świetnie napisz smsa o której będziecie to przyjadę po was
- Dobra to do zobaczenia
- No pa pa
Wyjęłam torby z szafy, i włożyłam wszystkie rzeczy Przemka i Gabrysi. Do mniejszej torby spakowałam kilka moich rzeczy. Zajęło mi to 30 minut. Ubrałam się i poszłam obudzić dzieci.
- Przemek wstawaj
- Jusz? Ale jest ciemno
- Tak wiem, ale nie jedziemy do przedszkola
- A gdzie?
- Do wujka Wojtka
- Super! - wyskoczył szybko z łóżka
- Ale ci, taty nie możemy obudzić
- A tata nie jedzie?
- Nie tatuś zostaje, tutaj kładę Ci ubranie a ja idę obudzić Gabrysię, tylko pamiętaj Ciiiii
- Dobsze - powiedział bardzo cicho. Szybko weszłam do pokoju Gabrysi, ubrałam ją i zeszliśmy po cichu na dół. Jakub spał na kanapie, a raczej pól na pół kanapie i podłodze. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Marco, ale nie odbierał. Wykręciłam numer do Natali, po kilkunastu sygnałach odebrała strasznie zdyszana.
- Halo?
- Hej tu Iza
- Cos się stało?
- Sory że wam przeszkodziłam w tym, ale potrzebuje Reusa
- Nie nie przeszkodziłaś, po co?
- Musi przypilnować Kuby, bo ja wyjeżdżam
- Jak to? Gdzie?
- Później Ci powiem, Niech szybko przyjedzie tutaj do mnie, klucze zostawiam pod wycieraczką. Cześć
- Ale Iza
- Pa!
W telefonie szybko sprawdziłam o której wylatuje ostatni samolot do Londynu. Akurat załapaliśmy się na ostatni lot. Taksówką pojechaliśmy na lotnisko, a o 23 siedzieliśmy już na pokładzie. W Londynie mieliśmy być o 6 rano. Napisałam Wojtkowi smsa
Wojtuś, w Londynie będziemy o 6:20 
Długo na odpowiedź nie musiałam czekać
Fenomenalnie! 
Już nie moge się doczekać! 
Sandra też!
Dzieciaki usnęły na siedzeniach. Gdy dolecieliśmy, pierwszy obudził się Przemek. 
- Dzie Wojtek?
- Spokojnie, pewnie czeka na nas na lotnisku 
- Aha
Szybko wysiedliśmy z samolotu. Miałam racje Wojtek z Sandrą już na nas czekali. Pierwszy wystartował Przemek. A za nim Gabrysia
- Wojtek! - krzyczał Przemek 
- Siema! - przybił mu piątkę i przytulił. Gabrysią bardziej wolała Sandrę, może dlatego że jest dziewczyną, ale z Wojtkiem tez się przywitała. 
- Cześć Iza - przywitałam się z wszystkimi 
- Powiesz? 
- Wojtek nie teraz 
Wszyscy udaliśmy się do domu Szczęsnego, był na prawdę ogromny. Przemek nie odstępował Wojtka na krok, a Gabrysia Sandry. Gdy dzieciaki bawiły się w ogrodzie, ja Sandra i Wojtek usiedliśmy sobie na krzesłach i zaczęły się pytania.
- To teraz mów
- No dobrze, Kuba od kilku dni jest jakiś inny
- To znaczy? 
- Awanturuje się o nic tak na prawdę, od kilku tygodni wraca późno, a wiek kiedy treningi się kończą. Tłumaczy się piwem z kolegami, ale w to nie wierze. 
- Może przechodzi kryzys wieku średniego? - zarował Wojtek
- Ma 28 lat, bez przesady ty jak coś wymyślisz... Siedź cicho! - rozkazała Sandra - Mów dalej
- Wczoraj nakrzyczał na mnie że nie wyprałam stroju, i zapomniałam o jego meczu, a strój i tak miał nowy. To mu powiedziałam że nie jestem jego służącą tylko żoną 
- No i dobrze powiedziałaś! - przyznała Sandra
- To on powiedział że w roli żony się nie spisuje
- Ale skurw*el 
- Wojtek! Dzieci są! - skarciła go Sandra
- Sory ale taka prawda! 
- To powiedziała że niech sobie znajdzie inną, to odpowiedział że chyba powinien
- Ale skurw*el - skwitowała Sandra 
- Sandra - upomniał ja Wojtek 
- No sory ale to inna sytuacja! I co zrobiłaś? 
- Pojechałam do pracy, ale to nie wszystko
- Co jeszcze? 
- W czasie meczu z Bayernem trener czerwonych zaproponował Kubie przejście do nich 
- Sukinsyn! - wkurzył się Bramkarz Arsenalu 
- Kuba wrócił pijany do domu, i powiedział o tym i że się zgodzi to ja postawiłam mu ultimatum, jak przejdzie to mnie i dzieci więcej nie zobaczy. I tak o to znalazłam się u Was
- Bardzo dobrze zrobiłaś! Możesz zostać tutaj ile chcesz!
- Dzięki Sandra ale ja muszę wracać do pracy, chodzi o dzieciaki, nie chce by na to wszystko patrzyły 
- One mogą zostać też ile chcą! - przyznał racje Wojtek
- O to mi chodziło, dzieki 
- Spokojnie! Tutaj będą bezpieczne! - uspokoiła mnie Dziwiszek 
- Ja jutro wracam
- Tak szybko? 
- Muszę, po dzieciaki przyjadę jak to się wszystko unormuje dobrze?
- Pewnie! Chodźcie zrobimy jakieś śniadanie.


Rano obudziłem się z strasznym kacem. Na fotelu siedział Reus nigdzie nie było słychać dzieci. 
- Marco, co ty tu...
- Wstydziłbyś się!
- Nie krzycz
- Będę! Będę wrzeszczał! Bo na to zasługujesz! 
- Co zrobiłem? 
- Co zrobiłem? Pytasz się? 
- Gdzie Iza?
- Wyjechała!
- O kur*a 
Dopiero teraz przypomniałem sobie wczorajszą akcje. Ale nie myślałem że to zrobi. 
- Gdzie?
- Nie wiem
- Jak kur*a nie wiem!? Musiała powiedzieć!
- Nic nie mówiła! Co ty żeś zrobił!? 
- Nie ważne! 
- Jakub!
- Czego? - W tym momencie Marco dostał smsa od Izy, w którym wszystko mu wyjaśniła.
- Ty pier*olony suki*synie - rzucił się na mnie Marco - Jak mogłeś! 
- Złaź ze mnie! Reus! Puszczaj! - dostałem pod oko, czułem ze twarz mi puchnie. Dopiero kiedy mocno dostałem spojrzałem na to trzeźwo, i wtedy Marco puścił mnie. 
- Pojebało Cie?
- Jak mogłeś? Jak mogłeś tak ją skrzywdzić?
- Daj mi spokój! Wyjdź 
- Zobaczysz jeszcze tu wrócę! - rzucił kluczami o stolik i wyszedł. Dochodziła 11, już dawno powinienem być na treningu, wziąłem szybki prysznic, w lusterku zobaczyłem że mam całe sine oko, ale to nie było ważne, złapałem torbę i wyleciałem z domu jak poparzony.  Na treningu dostał mi się ostry opieprz. Ale trener miał racje. Po treningu wykonywałem milion telefonów ale nikt nie wiedział gdzie jest Iza. Do głowy przyszedł mi tylko on, on wiedział gdzie jest Iza i dzieci!...


------------------------------------------ 
No to jest kolejny :3
Podoba mi się :D A wam?
Mam nadzieje że też :D 
Czekam na komentarze! 

Pozdrawiam, 
Isabell Błaszczykowska :*

7 komentarzy:

  1. Pewnie, że się podoba <3
    Czekam na kolejny :-)
    Pozdrawiam :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba, podobaa :D
    Czekaamyy na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba to mało powiedziane. :D Jest zajebisty! Widze przypływ weny ^^ hehe To bardzo bardzo dobrze ;p Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój akcji i pozdrawiam Marta : *

    P.S Zasługiwałaś na nominację ;3 A tak pozatym zapraszam do mnie przygoda-reusa-bvb.blogspot.com byłoby mi naprawde milo gdybyś zajrzała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba się, jak zawsze ;) Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam słów, a by opisać to co tworzysz. Rozdział jest fantastyczny, genialny i w ogóle. Dobrze, że zaczęłaś pisać, bo kocham tego bloga :P Jakie szczęścia, że Iza ma wspaniałych przyjaciół którzy zawsze ale to zawsze Jej pomogą. Reakcja Marco bezcenna :) A Kuba brak słów dupek, debil i no nie wiem
    Czekam na kolejny :****
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili
    sen-jak-z-bajki.blogspot.com :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle ja spóźniona:(
    Ciesze się bardzo że zaczęłaś znowu pisać, bo tak naprawdę dzięki Tobie ja postanowiłam spróbować swoich sił :*
    Rozdział mi się jak najbardziej podoba :)
    Ciężko mi to mówić, ale Kuba to idiota ;/ Jak on mógł tak postąpić?! Już raz stracił Izę i chyba chce to powtórzyć ;/
    Na szczęście Is ma wsparcie u swoich przyjaciół :)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział fenomenalny
    Jestem szczęśliwa że znowu zaczełas pisać
    Stwierdzam z przykrościa ze Kuba zachował się jak idiota
    On chyba znowu chce stracić Ize

    OdpowiedzUsuń