czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 70 (kontynuacja)

POWTARZAM, PROSZĘ NIE BRAĆ TEGO ROZDZIAŁU POD UWAGĘ! W DALSZYM CIĄGU BLOGA! JEST TO ROZDZIAŁ WYJAŚNIAJĄCY!

 Dzień jak co dzień, raz śnieg, raz deszcz, czasem trochę słońca...




(...) Zdążyłam się tylko pożegnać z Kubą który ruszał po dzieciaki...
Dzień jak co dzień multum pracy, przy życiu trzymało mnie tylko to że jutro zobaczę moje pociechy. Co chwilę przychodził ktoś z jakimś problemem, chłopaki mieli dzisiaj cało dniowy trening. Ciągle ktoś krzątał się po Idunie, a to katering, sprzątanie, dziewczyny, narzeczone, żony piłkarzy. Ja byłam jakby nieobecna, miałam wrażenie że coś złego dzisiaj się stanie...



Właśnie dojeżdżałem do posesji Szczęsnego, wiedziałem że zaraz zaczną się pytania, ale byłem na to gotowy.
W drzwiach powitała mnie Sandra z Gabrysią.
- Tata!
- Malutka! Boże jak ja tęskniłem!
- Ja teś!
- Co ty tu robisz? - zapytała Sandra
- Przyjechałem po dzieciaki
- Iza wie?
- To tez moje dzieci
- Przecież wiem, ale się pytam
- Jeśli chodzi Ci o to czy się pogodziliśmy to tak
- Uff
- Gdzie Wojtek?
- Z Przemkiem na Emirates Stadium
- Co oni tam robią?
- Przemek męczył Wojtka że chce iść na jego trening, a że on ma kontuzje zabrał go na trening drużyny 
- A ty nie chciałaś iść? - zapytał Gabrysię
- A mu się właśnie wybierałyśmy na zakupy
- To może was podwieźć?
- Nie, kiedy indziej pójdziemy, chodź na herbatę
- Chętnie
Wytłumaczyłem Sandrze dokłądnie co się zdarzyło i gdzie szukałem Izy, po 3 godzinach do domu wrócił Wojtek z Przemkiem, widziałem niezadowolenie Przemka bo moja wizyta znaczyła że to już koniec mieszkania z Wojtkiem. Wszyscy wieczorem poszliśmy na miasto na lody. Wróciliśmy późno Sandra spakowała dzieciaki.
Rano zrobiła śniadanie. Wszyscy zjedliśmy i nastał czas pożegnań. Przemkowi ciężko było się rozstać z Wojtkiem, a Gabrysi z Sandrą.
- No nie! Moje dzieci są bardziej za Wami niż za własnymi rodzicami!
- Zdarza się, taka mega sytuacja - śmiał się Wojtek
Wsiedliśmy do samochodu. Zostało nam 60 km do Dortmundu, wiadomo noga staje się cięższa i chcę się być już w domu. Nie wiem czy to zmęczenie, czy może nieuwaga... Jechałem prostą drogą, widziałem przechodnia przechodzącego przez pasy ale nie mogłem zahamować, jakbym stracił czucie w nodze, skręciłem w lewo z naprzeciwka jechał rozpędzony tir, wjechał w bok auta. Dalej już nic nie wiedziałem - straciłem przytomność.

pisane oczami autorki
Było kilka postojów jak to z dziećmi, ale Kuba nie zauważył że przy ostatnim postoju nie zapiął fotelika Gabrysi. Podczas uderzenia wypadła z fotelika. Przemek uderzył bardzo mocno głową w szybę. Kuba, uderzył w kierownicę miał zapięte pasy ale to tylko pogorszyło całą sprawę, jednak jego udało się uratować, jest w śpiączce. Dzieci nie udało się uratować. Zmarły na miejscu...


Aniele śmierci proszę powiedz mi,
czemu w stosunku do nas jesteś obojętny,
najlepsze są dla ciebie młode ofiary,
nigdy nic Ci nie zrobiły, a traktujesz je jak psy.

------------------------------------------------------------------------------
A teraz pozwólcie wytłumaczę czemu służył ten "dodatkowy" rozdział. Jak wiecie nie pisałam od kilku tygodni żadnego rozdziału, a ten rozdział nie jest przypadkowy. Dwa tygodnie temu, stałam na pasach nie było sygnalizacji świetlnej widziałam że z lewej strony jedzie tir, ale był wystarczająco daleko. Jednak nie odważyłam się przejść, widziałam że jechał samochód, jakiś facet z malutkim dzieckiem. Widziałam jak skręcał, tir zwolnił, i nie przejechał po samochodzie. Jak się później okazało, dziecko nie było zapięte w fotelik i pod wpływem uderzenia wypadło z niego. Było to małe dziecko miało 8 miesięcy. Dziecko zginęło na miejscu [*], a ojciec jest w śpiączce kolejny tydzień.
To jest powód i wytłumaczenie czemu nie pisałam, i dlatego ten rozdział jest taki a nie inny. Jest on dodatkowy bo nie chcę uśmiercać dzieci. Nie miałam tego w planach.
I bardzo was proszę, gdy wsiadacie do samochodu, zapinajcie pasy, i sprawdzajcie czy inni tez maja je zapięte bo może włośnie uratujesz sobie lub innej osobie życie.


Isabell Błaszczykowska

Rozdział 70

(...) - Kuba miał wypadek
- Mario co ty gadasz?! Jaki wypadek? Przed chwila z nim rozmawiałem - wtrącił się Marco
- Mario?
- Ale... - tłumaczył się
- Nie wiedziałam że jesteś aż taką świnią
- Ale Iza! Ja Cię kocham!
- Jeśli byś mnie kochał nie okłamywał byś mnie - wróciłam się. Popatrzyłam jeszcze na niego i wyszłam. Cała rada minęła szybko. Nie obejrzałam się a już było po. Wszyscy podziękowali, pożegnali się i wyszli. Cały czas ktoś się do mnie dobijał. Gdy siedziałam w gabinecie wyjęłam telefon z kieszeni, było tak 30 nieodebranych połączeń od Pawła. Szybko oddzwoniłam.
- Halo? Co się stało?
- Iza! Na reszcie odebrałaś!
- Przepraszam miałam zebranie, co się stało?
- No bo mamy problem
- Mamy? Z kim ty tam jesteś?
- Z twoim mężem
- Słucham?! Gdzie jesteście?
- No w Warszawie, w klubie. Nie mogę go odciągnąć od baru
- Daj go do telefonu
- Jak chcesz, ale nie wiem czy się dogadasz
- Daj mi go po prostu!
- Haaoolooo
- Kubuś, co ty wyprawiasz?
- Iza, gdzie ty jesteś? Jak ty się tam znalazlas? - zaczął patrzeć na telefon
- Kuba, wracaj do domu proszę
- Jusz, Piotr jedziemy!
- Jestem Paweł! - usłyszałam głos z daleka - Dobra Iza ja zawiozę go do domu, wytrzeźwieje jutro pogadacie
- Dzięki, ja nie mam jak po niego przyjechać
- Spokojnie jakoś damy radę
- Dziękuje
- Trzymaj się
- Pa
Byłam strasznie zmęczona całym tym dniem, nie miałam siły na nic. Położyłam się na kanapie i nie wiem kiedy usnęłam. O 23 obudził mnie dozorca. Szybko założyłam marynarkę i wyszłam.

3 dni później 
Usłyszałam warkot silnika, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam mój samochód wjeżdżający do garażu. Zeszłam na dół, i gdy tylko go zobaczyłam wiedziałam że wszystko mu wybaczę. Rzuciłam się mu w ramiona.
- Iza przepraszam!
- Cicho! - pocałowałam go. Nie obejrzałam się kiedy, już wylądowaliśmy w sypialni. Kilka godzin później gdy leżeliśmy w łóżku, powrócił temat.
- Iza...
- Tak?
- Gdzie są dzieci?
- U Wojtka
- Jak to?
- Normalnie
- Boże że ja na to nie wpadłem!
- Trzeba po nie jechać, ale ja już urlopu nie dostanę przez 2 lata - zaśmiałam się
- Skarbie nie przejmuj się ja mam jeszcze tydzień wolnego. Jutro po nich pojadę
- Świetnie - pocałowałam go - Może śniadanie?
- Bardzo chętnie
- Powiedz mi jeszcze jedno
- Tak?
- Jak znalazłeś się w Warszawie u Pawła?
- No bo jak tylko wyjechałaś przyszedł Marco i dał mi w twarz, i kazał po ciebie jechać i Cię szukać do głowy wpadł mi tylko Paweł.
- Ale on przyłożył ci aż dwa razy?
- Czekaj to nie koniec historii, gdy wyjeżdżałem po Ciebie przyjechał pod dom Mario i pobiliśmy się
- I wszystko jasne
- A czytałaś jakieś gazety?
- Czasopisma, jakieś kolorowe itp a co?
- A nie nic - uśmiechnął się
- Kuba, już mi tu mów!
- No bo nasza bójka została obszernie wypisana we wszystkich gazetach
- Boże
- No właśnie
- Dobra idę robić śniadanie
Ten dzień spędziliśmy razem, poszliśmy na romantyczny spacer, oglądaliśmy jakieś romanse. Następnego dnia, z samego rana telefon się urywał, dzwonił Jurgen i pytał czy na pewno będę w pracy. Zdążyłam się tylko pożegnać z Kubą który ruszał po dzieciaki....


-----------------------------------------------------------------------
No i jest rozdział, a więc chcę wytłumaczyć się, za chwilę pojawi się jeszcze jeden rozdział ZUPEŁNIE NIE ZWIĄZANY! PROSZĘ NIE BRAĆ GO POD UWAGĘ W DALSZYCH ROZDZIAŁACH! BĘDZIE TO DODATKOWY ROZDZIAŁ!
Ten rozdział będzie poświęcony pewnemu dziecku, (ś.p) i będzie on wyjaśniał moje długie niepisanie.

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 69 (przepraszam za skojarzenie)

Następnego dnia, wstałam i zaczęłam obdzwaniać wszystkich znajomych Kuby u których mógłby się zatrzymać, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Dzisiaj miało odbyć się bardzo ważne spotkanie zarządu Borussii. Trener Klopp bardzo chciał abym na nim była. Nie miałam wyjścia. Zjadłam śniadanie, ubrałam się i wyszłam. Na stadionie byłam tuz przed 12. Weszłam do środka, spotkanie miało odbyć się o 15, wcześniej był trening naszych chłopaków. Usiadłam na kanapie w biurze i patrzyłam bezwładnie w jeden punkt.





Następnego dnia rano obudziłem się ze strasznym kacem. Poprzedniego dnia wieczorem, razem z Pawłem wypiliśmy chyba po litrze na głowę. To nie było mądre posunięcie, dlatego że dzisiaj z samego rana chciałam szukać Izy.
- Ty tez masz takiego kaca? - do salonu wszedł Wszołek
- Nawet nic nie mów, głowa mi zaraz wybuchnie. Nie pamiętam kiedy tak ostatnio się spiłem
- No ja też nie pamiętam. To jaki plan gry na dziś? Gdzie jedziemy?
- JedzieMY?
- No chyba się sądzisz że będziesz sam szukał mojej siostry
- No właśnie tak myślałem
- No to się pomyliłeś. Pomyśl gdzie macie takiego znajomego do którego mogła jechać? - zapytał nalewając wody do szklanki
- Szczerze?
- Tylko
- Obstawiałem tylko Ciebie
- No to nie trafiłeś, a ktoś inny? Nie wiem przyjaciółka? Przyjaciel? - zaczął się śmiać 
- Uważaj bo niechcący ze śmiechu udławisz się tą wodą!
- Dobra, dobra spokojnie!
- Przyjaciółkę ma w Dortmundzie, i ona nie wiedziała że się pokłóciliśmy
- Rodzina?
- Matka, i ojciec nie żyją
- No, a ten brat? Jak mu tam
- Marcin, jest na odwyku
- Słucham?
- To co słyszysz, nie pytaj
- Okej, to może ktoś z reprezentacji? Fornalik? hah
- Oczywiście, jak ja mogłem zapomnieć! Na pewno jest z Fornalikiem, pewnie bardzo dobrze się bawią! Ty masz mózg?
- Ej ale bez takich! Próbuje pomóc!
- To wymyśl coś logicznego!
- Nie wiem! Ja jestem prostym graczem!
- To widać
- A to co miało znaczyć?
- A nic, tak jakoś mi się powiedziało
- Jasne....


Do rady pozostało jeszcze 2 godziny, wyszłam do chłopaków na murawę.
- Izuś! - krzyknął Moritz - Chodź do nas zagrać!
- Może kiedy indziej
- Idioto nie widzisz, nasza pani psycholog za pięknie ubrana na piłkę - odpowiedział Roman
- Dokładnie - przytaknęłam
- Iza! Iza!
- Co się stało Mario?
- Kuba miał wypadek...




-----------------------------------------------------------
No to taki rozdzialik udało mi się napisać :3 Mam nadzieje że nie zawiodłam i udał mi sie chodź trochę :D
Bardzo was proszę jak już to czytacie to napiszcie koemntarz, to na prawde pomaga napisać kolejne rozdziały :D

Buziaczki
Isabell Błaszczykowska :*

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 68

Gdy tylko doleciałam do Dortmundu, zadzwoniłam po taksówkę. W domu byłam po 20 minutach. Weszłam przez bramę, i podeszłam do drzwi, na chodniku było pełno krwi. Nie wiedziałam o co chodzi. Moja pierwsza reakcja była taka, żeby tylko to nie była krew Kuby, żeby nic mu się nie stało. Tego bym sobie nie darowała! Wbiegłam szybko do mieszkania. W salonie była rozbita szklanka, w kuchni porozwalane, naczynia. Na dole nigdzie Kuby nie było. Wbiegłam po schodach na górę. Ciuchy leżały na łóżku, w łazience kosmetyki porozwalane, i waciki z krwią, cała zakrwawiona umywalka. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Marco. Niestety nie odbierał. Wbiegłam na dół, i sięgnęłam do szuflady. Nie było moich kluczyków. Leżały tylko klucze do samochodu Kuby. Nic z tego nie rozumiałam. Ale to nie było ważne. Wzięłam te kluczyki i pobiegłam do garażu. Stał tam samochód. Wsiadłam do środka. Łzy spłynęły mi po policzkach. Poczułam jego zapach. Zdałam sobie sprawę że nadal go kocham, mimo tego co mi powiedział. Odpaliłam samochód. i wyjechałam z domu. Przejechałam może 3 kilometry i samochód dał mi znać że nie ma już benzyny. Zjechałam do pierwszej stacji, jaka tylko była. Zatankowałam do pełna, dopiero później przy kasie zorientowałam się że nie wzięłam portfela.
- 350 euro poproszę - powiedział ekspedient
- Zapomniałam portfela
- Wezwać policje?
- Nie, proszę nie. - na nadgarstku zauważyłam bransoletkę Borussii, i juz wiedziałam że jestem uratowana - Jest pan fanem Borussii?
- Tak ale co to ma do znaczenia?
- Jestem psychologiem ich! Załatwię panu bilety na ich mecz!
- No nie wiem
- Spotka pan się z nimi po meczu! Tylko proszę, dać mi odjechać, ja to zapłacę. Proszę
- Ale...
- Błagam
- No dobrze
- Bardzo dziękuje! Proszę jutro przyjść na Idunę i w recepcji poprosić żeby zadzwonili po mnie
- No okej
Szybko wybiegłam ze stacji, wsiadłam i pojechałam. Dotarłam na Idunę, wybiegłam na murawę. Miałam rację mieli trening. Miałam nadzieje że Kuba tam będzie, ale nigdzie go nie widziałam. Zauważyłam Mario i Marco.
- Iza! - krzyknął trener - Przecież mieliście wyjechać
- My?
- No tak, ty i Kuba, wziął kilka dni wolnego
- Jak to?
- Nie tłumaczył się za bardzo bo szybko się rozłączył
- Gdzie on jest?
- Nie mam pojęcia, coś się stało?
- Nie, nie nic.
- Gdzie dzieciaki?
- W Londynie
- Z Kubą?
- Z Wojtkiem
- Nic nie rozumiem
- Ja też nie... Marco! - krzyknęłam, szybko podbiegł do mnie. - Marco gdzie Kuba?
- W domu
- Nie ma go tam!
- Wczoraj go tam zostawiłem
- Ale dziś go nie ma! Co się stało Mario?
- Nie mam pojęcia
- Mario! Chodź!
- Co jest?
- To ja się pytam co jest? - wskazałam na jego twarz - W domu, cała łazienka zakrwawiona, i chodnik przed domem
- Oj nie ważne
- Mów!
- No bo Marco powiedział mi co Kuba Ci zrobił, no to poszedłem dzisiaj rano do niego i przywaliłem mu
- To gdzie on teraz jest?!
- Nie wiem gdzieś wychodził jak byłem u niego
- Jezu...
- Ej, no wtedy jak do mnie napisałaś ja tez byłem u Kuby, i tez mu przywaliłem
- Widziałem
- Mario Gotze! Do mnie! - krzyknął trener. Mario szybko pobiegł do trenera. Słychać było jak krzyczy na niego.
- Dostałem karę
- Ha ha co? - drwił Marco
- Na dwa mecze, nie mogę grać
Ja już nie słuchałam ich, nie wiedziałem co się dzieje z Kubą, gdzie jest, czy nic mu nie jest. Nie miałam żadnego tropu, wszystko sprowadzało mi do początku. Miałam poczucie winy.  To była moja wina. Wróciłam do domu, posprzątałam, zjadłam coś i usiadłam na kanapie. Pogrążyłam się w myślach. Nie zwracałam uwagi na nic.


--------------------------------------------------------
Tak jak obiecałam dzisiaj nowy rozdział :D
Mam nadzieje że chodź trochę się podoba :)

Wenę nabrałam słuchając tej piosenki, polecam! <3
http://www.tekstowo.pl/piosenka,james_arthur,impossible.html

Buziaki!
Isabell Błaszczykowska :*

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 67

Nie chciałem dzwonić bo i tak wiedziałem że nic mi nie powie, będzie krył swoją siostrę. Wykonałem tylko jeden telefon do zarządu Borussii o kilka dni urlopu, nie byli zadowoleni gdyż za dwa dni miał odbyć się mecz, z Hannoverem. Ale akurat to mnie nie obchodziło, za wszelką cenę chciałem odzyskać dzieci. Wrzuciłem w torbę parę rzeczy, i wychodziłem właśnie z domu.
- Zadowolony jesteś? - usłyszałem zza pleców znajomy głos
- Mario? co ty tu robisz?
- Pytam się!
- Uspokój się, dzisiaj już mi się dostało od Marco
- Dostaniesz jeszcze dzisiaj ode mnie!
- Opanuj się!
- Jak mogłeś to jej zrobić! - podszedł do mnie i złapał za kurtkę
- A może miałem powód? Może pieprzysz ją gdy Ciebie nie ma na treningu?
- Upadłeś na głowę?
- Ty mi odpowiedz na to pytanie! Każdy wie że szalejesz za Izą, gdy tylko ja widzisz ślina ci cieknie a w gaciach masz mokro! - i w tym momencie dostałem po raz drugi w tym dni w twarz, o dziwo, na moją niekorzyść w drugą stronę. Postanowiłem oddać ale dwa razy mocniej, upadł na zmienię. Podniósł się szybko i ruszył na mnie. Nasza bójka trwała dość długo.
- Zobaczysz, jeszcze dostaniesz! - krzyczałem za nim. Ale nie odwrócił się. Miałem cały rozwalony nos, nie mogłem tak pojechać. Podniosłem z chodnika klucze do domu, wróciłem, ogarnąłem się, i wsiadłem w samochód.



Telefon dzwonił na okrągło, na zmianę Kuba, Marco, Mario, a nawet Natalia. Ale mnie nic nie obchodziło. Wyłączyłam telefon. Razem z Sandrą wybrałyśmy się na spacer, z dzieciakami i Wojtkiem. Przemek był w siódmy niebie. Grał z Wojtkiem, biegał, z Kubą nigdy się tak nie bawił. Z własnym ojcem miał gorszy kontakt niż praktycznie z obcym człowiekiem. Wróciliśmy do dom pod wieczór. Pożegnałam się z dzieciakami i wsiadłam do samochodu z Wojtkiem. Widziałem smutek na buzi Gabrysi, ale nie mogłam inaczej postąpić.
- Dasz sobie radę?
- Wojtek to mój mąż, nawet z nazwy
- No wiem ale...
- Spokojnie, nigdy jeszcze mnie nie uderzył
- Jednak boje się o ciebie
- Spokojnie, jak coś będzie to będę dzwonić albo przyjadę
- Mam nadzieje!
Szybko dojechaliśmy na lotnisko. Pożegnałam się ze Szczęsnym, i wsiadłam do samolotu. Miałam mieszane myśli, bałam się tego co mnie czeka. Ale nie było już odwrotu.


Jechałem 15 godzin do Warszawy. Dojechałem na 9 rano. Podjechałem pod stadion Polonii, jednak nikogo tam nie było. Czekałem w samochodzie, ale to nie miało sensu. Po wielkich trudach udało mi się zdobyć adres tego całego Wszołka. Był to wielki blog, a raczej pensjonat. W klatce mijałem kilku piłkarzy z polskiej ligi, min. Wawrzyniaka i Koseckiego. Stałem pod drzwiami, i nie wiedziałem czy zadzwonić czy nie. Podniosłem rękę i drzwi się otworzyły.
- O Kuba, co ty tu robisz?
- Gdzie Iza?
- Jaka Iza?
- Moja! Twoja siostra! - wdarłem sie do niego do domu - IZA! WYCHODŹ!
- Nie krzycz!
- Gdzie ona jest? Gdzie ją schowałeś? - W tym momencie z sypialni wyszła jakaś dziewczyna, młoda, blondynka. Wyglądała na max 18 lat. Była pół naga.
- Stary o co ci chodzi? Nie ma jej tu!
- Musi tu być! Bo jak nie tu to... Szczęsny!
- Usiądź, zrobię coś do picia
- Nie ja muszę jechać
- Siadaj, z Dortmundu przyjechałeś?
- Tak
- Samochodem?
- No a czym?
- No to na pewno Cie teraz nie puszczę do Londynu! Karolina, bierz swoje rzeczy i wyjdź
- Nie, nie ja zaraz wychodzę
- Ty zostajesz, ona wychodzi - Siedzieliśmy tak cały dzień. Opowiedziałem mu tę sytuacje po której Iza zniknęła. Wkurzył się, ale zrozumiał mnie i Izę.
- A ty pod samochód wpadłeś?
- Nie czemu?
- A widziałeś się w lustrze?
- Aa to, nie dostałem od kumpli
- Słucham?
- No dostałem od Mario i Marco, ale należało mi się
- Gotze, i Reus? - przeglądał coś w internecie
- Tak, czemu pytasz?
- No bo wasze zdjęcia jak się bijecie są w nacie haha
- Słucham?! - wyrwałem mu laptopa z reki - O Ku*wa, trener nas zabije
- No na pewno, a już na 100% nie zagracie w meczu następnym - powiedział drwiąc
- A takie, przeczucia skąd?
- No nasz trener tak robi, taka kara haha
- A możesz się nie śmiać?
- Mogłeś pomyśleć wcześniej, uu i ten nagłówek
- "Poza boiskowe porachunki? Czyżby kolegom nie podobało się to że pomocnik Borussii Dortmund od następnego sezonu będzie grał dla Bayernu Monachium?" 
- Z tego będzie Ci się trudno wytłumaczyć raczej
- Już po mnie...


--------------------------------------------------------------------
No cześć!
Mam nadzieje że nie zapomnieliście o moim blogu :3
A więc mamy kolejny rozdział, widzę że taka długa przerwa nie służy blogu, jest o wiele mniej komentarzy, ale trudno taka przerwa była mi potrzebna :)
Oceńcie ten rozdział czy dobry czy nie :D
Jutro postaram sie dodać nowy!

Buziaki!
Isabell Błaszczykowska :*




wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 66

Nie było tak późno więc wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Wojtka.
- Cześć, zapomniałeś czegoś?
- Nie to ja Iza
- Aaaaa no siema! Co tam?
- Nie za dobrze
- Co sie stało? Chodzi o Kubę?
- Poniekąd, mam prośbę
- Dla ciebie zawsze!
- Czy możesz się zaopiekować dzieciakami  jakiś czas?
- Pewnie!
- Wiem że masz mecze, treningi, wyjazdy
- Nie, ja mam kontuzje i przez dwa miesiące jestem wykluczony z gry i treningów
- To świetnie! Znaczy przykro mi że masz kontuzję
- Ha ha daj spokój, kiedy przylatujesz?
- Jutro z samego rana
- Świetnie napisz smsa o której będziecie to przyjadę po was
- Dobra to do zobaczenia
- No pa pa
Wyjęłam torby z szafy, i włożyłam wszystkie rzeczy Przemka i Gabrysi. Do mniejszej torby spakowałam kilka moich rzeczy. Zajęło mi to 30 minut. Ubrałam się i poszłam obudzić dzieci.
- Przemek wstawaj
- Jusz? Ale jest ciemno
- Tak wiem, ale nie jedziemy do przedszkola
- A gdzie?
- Do wujka Wojtka
- Super! - wyskoczył szybko z łóżka
- Ale ci, taty nie możemy obudzić
- A tata nie jedzie?
- Nie tatuś zostaje, tutaj kładę Ci ubranie a ja idę obudzić Gabrysię, tylko pamiętaj Ciiiii
- Dobsze - powiedział bardzo cicho. Szybko weszłam do pokoju Gabrysi, ubrałam ją i zeszliśmy po cichu na dół. Jakub spał na kanapie, a raczej pól na pół kanapie i podłodze. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Marco, ale nie odbierał. Wykręciłam numer do Natali, po kilkunastu sygnałach odebrała strasznie zdyszana.
- Halo?
- Hej tu Iza
- Cos się stało?
- Sory że wam przeszkodziłam w tym, ale potrzebuje Reusa
- Nie nie przeszkodziłaś, po co?
- Musi przypilnować Kuby, bo ja wyjeżdżam
- Jak to? Gdzie?
- Później Ci powiem, Niech szybko przyjedzie tutaj do mnie, klucze zostawiam pod wycieraczką. Cześć
- Ale Iza
- Pa!
W telefonie szybko sprawdziłam o której wylatuje ostatni samolot do Londynu. Akurat załapaliśmy się na ostatni lot. Taksówką pojechaliśmy na lotnisko, a o 23 siedzieliśmy już na pokładzie. W Londynie mieliśmy być o 6 rano. Napisałam Wojtkowi smsa
Wojtuś, w Londynie będziemy o 6:20 
Długo na odpowiedź nie musiałam czekać
Fenomenalnie! 
Już nie moge się doczekać! 
Sandra też!
Dzieciaki usnęły na siedzeniach. Gdy dolecieliśmy, pierwszy obudził się Przemek. 
- Dzie Wojtek?
- Spokojnie, pewnie czeka na nas na lotnisku 
- Aha
Szybko wysiedliśmy z samolotu. Miałam racje Wojtek z Sandrą już na nas czekali. Pierwszy wystartował Przemek. A za nim Gabrysia
- Wojtek! - krzyczał Przemek 
- Siema! - przybił mu piątkę i przytulił. Gabrysią bardziej wolała Sandrę, może dlatego że jest dziewczyną, ale z Wojtkiem tez się przywitała. 
- Cześć Iza - przywitałam się z wszystkimi 
- Powiesz? 
- Wojtek nie teraz 
Wszyscy udaliśmy się do domu Szczęsnego, był na prawdę ogromny. Przemek nie odstępował Wojtka na krok, a Gabrysia Sandry. Gdy dzieciaki bawiły się w ogrodzie, ja Sandra i Wojtek usiedliśmy sobie na krzesłach i zaczęły się pytania.
- To teraz mów
- No dobrze, Kuba od kilku dni jest jakiś inny
- To znaczy? 
- Awanturuje się o nic tak na prawdę, od kilku tygodni wraca późno, a wiek kiedy treningi się kończą. Tłumaczy się piwem z kolegami, ale w to nie wierze. 
- Może przechodzi kryzys wieku średniego? - zarował Wojtek
- Ma 28 lat, bez przesady ty jak coś wymyślisz... Siedź cicho! - rozkazała Sandra - Mów dalej
- Wczoraj nakrzyczał na mnie że nie wyprałam stroju, i zapomniałam o jego meczu, a strój i tak miał nowy. To mu powiedziałam że nie jestem jego służącą tylko żoną 
- No i dobrze powiedziałaś! - przyznała Sandra
- To on powiedział że w roli żony się nie spisuje
- Ale skurw*el 
- Wojtek! Dzieci są! - skarciła go Sandra
- Sory ale taka prawda! 
- To powiedziała że niech sobie znajdzie inną, to odpowiedział że chyba powinien
- Ale skurw*el - skwitowała Sandra 
- Sandra - upomniał ja Wojtek 
- No sory ale to inna sytuacja! I co zrobiłaś? 
- Pojechałam do pracy, ale to nie wszystko
- Co jeszcze? 
- W czasie meczu z Bayernem trener czerwonych zaproponował Kubie przejście do nich 
- Sukinsyn! - wkurzył się Bramkarz Arsenalu 
- Kuba wrócił pijany do domu, i powiedział o tym i że się zgodzi to ja postawiłam mu ultimatum, jak przejdzie to mnie i dzieci więcej nie zobaczy. I tak o to znalazłam się u Was
- Bardzo dobrze zrobiłaś! Możesz zostać tutaj ile chcesz!
- Dzięki Sandra ale ja muszę wracać do pracy, chodzi o dzieciaki, nie chce by na to wszystko patrzyły 
- One mogą zostać też ile chcą! - przyznał racje Wojtek
- O to mi chodziło, dzieki 
- Spokojnie! Tutaj będą bezpieczne! - uspokoiła mnie Dziwiszek 
- Ja jutro wracam
- Tak szybko? 
- Muszę, po dzieciaki przyjadę jak to się wszystko unormuje dobrze?
- Pewnie! Chodźcie zrobimy jakieś śniadanie.


Rano obudziłem się z strasznym kacem. Na fotelu siedział Reus nigdzie nie było słychać dzieci. 
- Marco, co ty tu...
- Wstydziłbyś się!
- Nie krzycz
- Będę! Będę wrzeszczał! Bo na to zasługujesz! 
- Co zrobiłem? 
- Co zrobiłem? Pytasz się? 
- Gdzie Iza?
- Wyjechała!
- O kur*a 
Dopiero teraz przypomniałem sobie wczorajszą akcje. Ale nie myślałem że to zrobi. 
- Gdzie?
- Nie wiem
- Jak kur*a nie wiem!? Musiała powiedzieć!
- Nic nie mówiła! Co ty żeś zrobił!? 
- Nie ważne! 
- Jakub!
- Czego? - W tym momencie Marco dostał smsa od Izy, w którym wszystko mu wyjaśniła.
- Ty pier*olony suki*synie - rzucił się na mnie Marco - Jak mogłeś! 
- Złaź ze mnie! Reus! Puszczaj! - dostałem pod oko, czułem ze twarz mi puchnie. Dopiero kiedy mocno dostałem spojrzałem na to trzeźwo, i wtedy Marco puścił mnie. 
- Pojebało Cie?
- Jak mogłeś? Jak mogłeś tak ją skrzywdzić?
- Daj mi spokój! Wyjdź 
- Zobaczysz jeszcze tu wrócę! - rzucił kluczami o stolik i wyszedł. Dochodziła 11, już dawno powinienem być na treningu, wziąłem szybki prysznic, w lusterku zobaczyłem że mam całe sine oko, ale to nie było ważne, złapałem torbę i wyleciałem z domu jak poparzony.  Na treningu dostał mi się ostry opieprz. Ale trener miał racje. Po treningu wykonywałem milion telefonów ale nikt nie wiedział gdzie jest Iza. Do głowy przyszedł mi tylko on, on wiedział gdzie jest Iza i dzieci!...


------------------------------------------ 
No to jest kolejny :3
Podoba mi się :D A wam?
Mam nadzieje że też :D 
Czekam na komentarze! 

Pozdrawiam, 
Isabell Błaszczykowska :*

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 65

Wyjechać? Ale gdzie? Do kogo? Jest połowa października, Jakub ma mecze, dziećmi nie miał by się kto zająć. To był głupi pomysł, ale tylko ona wpadł mi do głowy. Resztę nocy nie sapałam. Siedziałam na kanapie oglądając durnowate filmy. O 7 zbudziłam wszystkich. Przygotowałam śniadanie. Najtrudniej jak zwykle było obudzić Jakuba. Ale udało się. Trening miał zaplanowany na 11.
- Kochanie uprałaś strój?
- Tak spodenki i ta koszulka bez rękawów są już w torbie - odpowiedziałam dopijając kawę
- Ale ja się pytam o strój na mecz!
- Jaki mecz?! Z kim?
- Dzisiejszy
- Ale ja się pytam z kim!
- Z Bayernem! O Superpuchar Niemiec!
- Ale on miał być 2 października
- Dzisiaj jest 2! Nie mów mi że nie oprałaś go
- Nie, nie uprałam, zapomniałam
- Iza! Kur*a to w czym ja będę grał?!
- Zamknij się! Dzieci wystraszysz!
- Przemek weź Gabrysię do pokoju - rozkazał Kuba, Przemek się posłuchał i chwilę później już ich nie było. - Czy ty jesteś poważna?
- Ale o co ci chodzi?
- W czym ja będę grał! 
- Nie podnoś na mnie głosu! Nie jestem twoja służącą! Tylko żoną!
- I w tej roli się nie sprawdzasz!
- Słucham?
- To co słyszałaś!
- To może znajdź sobie taką która Ci we wszystkim dogodzi
- Może znajdę
- Świetnie. Nowy strój na mecz jest w szafie w korytarzu
- Jak to nowy?
- Normalnie, na ten mecz macie nowe stroje
- Iza przepraszam - przybliżył się do mnie
- Zostaw mnie! Gabrysia! Przemek! Jedziemy! - Ubrałam dzieci, wsiadłam do samochodu i pojechałam do przedszkola. Zaprowadziłam Przemka i Gabrysię. Usiadłam w samochodzie, i nie miałam siły na nic. Znowu wszystko się waliło, ta sytuacja z Mario, teraz kłótnia z Kuba, tego było za dużo. Ruszyłam na stadion. Po drodze zatrzymałam się po kawę w jednej z restauracji.


Jak ja mogłem się tak zachować? Jak mogłem ją tak potraktować? Jak mogłem tak jej powiedzieć!? Kretyn! Nie wierze w to. To nie mogło być prawdą! A jednak! Podjechałem pod stadion, Izy jeszcze nie było. Pod wejściem stał Mario, Marco, Roman i Nuri.
- Coś ty taki - zaczął Marco
- No jaki?!
- Spokojnie! - uspokoił mnie Nuri
- Taki drażliwy - dokończył
- Pokłóciłem się z Izą
- Jak to? - wyskoczył Mario - O co?
- Nie ważne
- O wilku mowa, właśnie podjechała - zauważył Roman


O nie, oni tam stali. Mario i Kuba. Sama nie wiem kogo bardziej się obawiałam nie chciałam wysiadać z samochodu. Ale musiałam. Otworzyłam drzwi, wzięłam dwa głębokie wdechy i ruszyłam.
- Iza! Poczekaj! - podbiegł Kuba
- Zostaw mnie! - cały czas szłam do przodu
- Iza - złapał mnie za rękę ale wyrwałam się
- Nie rozumiesz prostego komunikatu "zostaw mnie" ?
- Pogadajmy
- Nie mamy o czym! Już dzisiaj rano wszystko mi powiedziałeś! Wystarczy!
- Iza!
- Nie odzywaj się do mnie! - ruszyłam w stronę gabinetu. Kuba cały czas nie dawał za wygraną. Ciągle chodził za mną. A że przemieszczałam się po całej Idunie bo dzisiaj był ten mecz byłam ciągle w zasięgu jego wzroku.
W końcu wybiła godzina 15, na boisku zabrzmiał gwizdek sędziego. Borussia radziła sobie w pierwszej połowie dosyć dobrze. BvB prowadziło już w 6 minucie, ale w 54 już było 1;1. W pierwszej połowie najlepszym zawodnikiem okrzyknęli Reusa, ale całe spotkanie skończyło się wygraną Borussii aż 4:2, a zawodnikiem meczu został Błaszczykowski.


Po zakończeniu meczu, podszedł do mnie trener Bayernu Jupp Heynckes. Przyznam zaskoczyła mnie jego propozycja. Kazał mi się z nią przespać. Dał swój numer telefonu i jutro miałem zadzwonić. Uradowany wygraną poszedłem przebrać się do szatni.
- Czego chciał? - wypalił Reus
- Ale kto?- udałem głupiego
- No ich trener!
- A nic pogratulował mi meczu
- Jasne!
- Na serio! A z resztą WYGRALIŚMY!


O 18 pojechałam po dzieciaki. Najpierw po Gabrysię, a później po Przemka.
- Mama
- Tak synu
- Kiedy przyjedzie wujek Wojtek?
- Oj nie wiem, jak chcesz to w domu do niego zadzwonimy! Co ty na to?
- Taaak!
- To chodźmy!
Szybko wróciliśmy do domu, wybrałam numer do Wojtka, i oddałam telefon Przemkowi który razem z Gabrysia powędrowali do swojego pokoju. Po godzinie czasu do domu wrócił Kuba.
- Wygraliśmy!
- Cicho! Gabrysia śpi!
- O przepraszam!
- Ty jesteś pijany!
- Ja? Chyba żartujesz!
- Ledwo na nogach stoisz!
- Nie!
- Jutro rano macie trening! Ciekawe jak się wytłumaczysz trenerowi!
- Trenerowi? Któremu?
- Jak to któremu? Jurgenowi
- Ale to już nie jest mój trener! - powiedział próbując zdjąć buty
- Słucham?
- Dostałem ofertę z Bayernu! Będę w pierwszym składzie!
- Ofertę?
- Głucha jesteś? OFERTĘ!
- Chyba jej nie przyjmiesz prawda?
- Jak nie? Jak tak!
- To może inaczej. Jak ją przyjmiesz, mnie i dzieci już więcej nie zobaczysz! - Odwróciłam sie i wyszłam z pokoju.


-------------------------------------------------------------------------
To to chyba wróciła wena!
Jak wam się podoba ten rozdział?
Szczerze? Mi się bardzo podoba :D Jak jeden z nielicznych!
A wam? Proszę o szczere komentarze! :D
Następny rozdział jak będzie 7 komentarzy :3 Taki szantażyk :D

Pozdrawmia,
Isabell Błaszczykowska :*


Versatile Blogger

Versatile Blogger 

Zostałam nominowana do "The Versatile Blogger" przez Martę Potrykus. Dziękuję ;*


Zasady konkursu:

1.Podziękować nominującemu u niego na blogu.
2.Pokazać nagrodę "Versatile Blogger" u siebie na blogu.
3.Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.
4.Nominować 8 blogów które na to zasługują.
5.Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

 

A więc 7 faktów o mnie :D 

1. Mam na imię Izabela

2. Uczę się w gimnazjum 

3. Mam siostrę i dwóch braci 

4. Trenowałam piłkę nożną 

5. Kocham Borussię i Legię (L) <3 

6. Mieszkam w domu jednorodzinnym 

7. Mam głupia przyjaciółkę :* (Dżasta) 

 

A więc nominuje 8 blogów: 

1. http://marco-kamila-bvb.blogspot.com/

2. http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/

3. http://borusss.blogspot.com/

4. http://bvb-ada-story.blogspot.com/

5.http://lewytwojusmiechjestcenniejszynizzloto.blogspot.com/

6. http://najlepsze-blogi-o-pilkarzach.blogspot.com/

7. http://pamietnik-zony-pilkarza.blogspot.com/

8. http://borussia-dortmund-liebe.blogspot.com/

 

 

Dzięki za nominację! Poinformowałam wasze blogi! 

 

Pozdrawiam,

Isabell Błaszczykowska :*