sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 61

(...) - Wyjeżdżam
- Słucham?!
- Wyjeżdżam z Marcinem
- Ale gdzie?!
- Jeszcze nie wiem, muszę z nim zniknąć, nie chce go z powrotem oddawać do ośrodka
- Ale Iza, jak ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie
- Normalnie?!
- Kuba proszę Cię, uspokój się
- Ja mam się uspokoić? Przecież ja jestem spokojny - powiedział z sarkazmem
- Właśnie widzę - powiedziała cicho i niepewnie
- Wiesz że on musi wrócić?
- Nie puszczę go, żeby mi do końca go zniszczyli! - po tych słowach wstałam z krzesła i poszłam na górę. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy na prawdę wyjechać, czy jednak zostać i pozwolić mu tam wrócić i modlić się że pod koniec terapii będzie "normalny". Na te nurtujące pytania nie znałam odpowiedzi. Postanowiłam odłożyć jeszcze tę decyzje o wyjeździe i ją dokładnie przemyśleć. Przecież nie mogłam znów zostawić Borussii bez psychologa, ale tez nie mogłam zostawić Marcina. Następnego dnia chłopaki mięli trening, Kuba jak zwykle pojechał wcześniej żeby się nie spóźnić, tak na prawdę nie chciał znów wysłuchiwać mojego monologu że powinniśmy wyjechać. Miałam na 12 umówione spotkanie z dyrektorką przedszkola publicznego w sprawie Przemka, miał już 4 lata więc razem z Kuba postanowiliśmy że potrzebuje przebywania z dziećmi w jego wieku, nie tylko na placach zabaw. Za to na 14 byłam umówiona z dyrektorką żłobka dla Gabrysi, to było pewne że się tak dostanie ponieważ jest to prywatny żłobek, dla dzieci piłkarzy. O takim żłobku dowiedziałam się od żony Kloppa, i słyszałam od innych wags piłkarzy. Dochodziła godzina 10, wiedziałam że dzisiaj muszę być w pracy, chłopaki mają dzisiaj całodniowy trening, organizują im takie 3-4 razy do roku. Wiedziałam że muszę też z powrotem zawieźć Marcina do ośrodka, wyjechaliśmy więc kilka minut po 10, w ośrodku byliśmy już 20 minut później. Zadzwoniłam dzwonkiem koło bramy, wyszedł ochroniarz który kazał Marcinowi wejść do środka i iść za nim. Pożegnałam się z nim.
- Jak tylko będę mogła zabiorę Cię stamtąd - po tych słowach przytuliłam go, pierwszy raz odwzajemnił uścisk, po moich policzkach popłynęły łzy, ale były to łzy szczęścia - Obiecuje - dodałam gdy drzwi się zamknęły. Otarłam łzy i wsiadłam do samochodu. Ośrodek znajdował się na samych obrzeżach Dortmundu, więc aby udać się na spotkanie do przedszkola musiałam się przebić do centrum, było to dość trudne gdyż była to godzina szczytu. Ledwo udało mi się zdążyć na spotkanie, zaparkowałam pod przedszkolem, wzięłam na rękę Gabrysię, a za rękę Przemka i weszliśmy do środka. Gdy tylko weszłam zamurowało mnie, państwowe przedszkole, ale nie sądziłam że takie wypasione, wielki hall, piękna sala zabaw. Ochroniarz wskazał mi drogę do gabinetu dyrektorki. Zapukałam do drzwi, odpowiedział mi bardzo miły głos abym weszła, więc to uczyniłam.
- Dzień dobry, ja byłam z panią umówiona w sprawie... - nie dokończyłam
- Przyjęcia do przedszkola tak?
- Dokładnie - uśmiechnęłam się serdecznie
- Pamella Fischer - podała mi rękę
- Iza Błaszczykowska - odwzajemniłam gest
- Proszę niech pani siada - wskazała krzesło na przeciwko jej biurka, przyglądając mi się uważnie
- Dziękuje - usiadłam na nim, sadzając na kolanach Gabrysię, a Przemek usiadł na kanapie - Przemek! zejdź!
- Nie nie, spokojnie, niech siedzi
- No dobrze.
- A więc tak, chyba nie tą ślicznotkę przyjmujemy do przedszkola, prawda? - uśmiechnęła się do malutkiej, a ta schowała się wtulając we mnie
- Nie, chodzi o tego szkraba siedzącego na kanapie
- No dobrze - wyciągnęła jakieś papiery - A więc tak, widzę pełna rodzina, ojciec, matka i dwoje dzieci, przyznam że podania rozpatrujemy pod kątem, pełnej rodziny, pierwszeństwo mają matki albo ojcowie samotnie wychowujący dzieci.
- Tak rozumiem, ale to dla nie bardzo ważne
- A pani czym się zajmuje? że nie może się zająć dziećmi?
- Ja jestem psychologiem sportowym
- Psychologiem sportowym? - zapytała zsuwając okulary na nos
- Tak, Borussii Dortmund
- A pani mąż w takim razie?
- Jest piłkarzem, wcześniej wymienionej Borussii - uśmiechnęłam się
- Rozumiem, to tak - zaczęła zanurzając się z powrotem w papierach - Miesięczna opłata za przedszkole wynosi 900 euro, dochodzą do tego przybory papiernicze dla grupy, książki, pościel, posiłki, dziecko jest na coś uczulone?
- Nie nie, to znaczy że przyjmiecie Przemka?
- Oczywiście
- Bardzo dziękuje, to ile to razem wyniosło? Zapłacę od razu, bo mogę później zapomnieć
- Razem wynosi to 1300 euro
- Rozumie, proszę - sięgnęłam do torby po portmonetkę i wyjęłam z niej pieniądze
- Dobrze, chce pani już dzisiaj zostawić dziecko?
- A mogła bym?
- Pewnie, Przemek od teraz należny do X grupy czterolatków, ja pani teraz pokaże gdzie znajduje się jego sala. A i jeszcze jedno, proszę pani dowód, muszę wpisać dane osoby która będzie mogła odbierać dziecko. Męża i innych uprawnionych osób numery dowodów proszę wpisać tutaj i na jutro przynieść listę - podała mi kartkę A4 - Ja jutro pani dam karty dla osób które będą upoważnione do odbierania, bez nich nie wejdą do środka. Wie pani, ochrona, u pani w pracy na pewno tez tak jest, prawda?
- Oczywiście
- A to jest dla pani karta, proszę jej nie zgubić. A teraz za mną proszę - wstała z fotela, szliśmy korytarzami przedszkola, w końcu trafiliśmy do sali Przemka, była ogromna, pełna zabawek, oddzielna sala do spania, duża łazienka z oddzielnymi kabinami. Polskie przedszkola mogły tylko pomarzyć o takich standardach. Przemek poznał nowe wychowawczynie panią Monice Luft, oraz zastępce Joanna Schoch. Od razu złapał kontakt z chłopakami z grupy i poszedł się bawić zapominając o matce. Zostawiłam rzeczy Przemka w szatni jego grupy i wyszłam w przedszkola. Do godziny 14 miałam jeszcze ponad 50 minut, więc postanowiłam że pojadę na kawę, a przy okazji nakarmię Gabrysię. Podjechałyśmy do kawiarni blisko żłobka, zamówiłam capuccino. Nakarmiłam Gabrysię i ruszyłyśmy do żłobka, obeszło się dosyć szybko, dyrektorka Neumann była bardzo miła, a jak się dowiedziała że dziecko Jakuba Błaszczykowskiego będzie chodzić tutaj do żłobka, zapewniła mnie że Gabriela będzie pod większą kontrolą. Jej pani była polką nazywała się Anastazja Brzozowska, jej zastępcami byli pani Caroline Remus oraz Barbara Szulc, był to żłobek dlatego było potrzeba aż tyle pań. Gabrysię też mogłam już zostawić pierwszego dnia, dlatego to zrobiłam, była tez bardzo zadowolona, w żłobku były tylko trzy grupy, a Gabrysia należała do pierwszej, dostałam również formularz upoważniający do odbierania oraz karty wejściowe. O 15 byłam już wolna, więc pojechałam na Signal Idunę. Weszłam do środka, poszłam do gabinetu przebrać się, a konkretniej zmienić obuwie na płaskie, gdyż pół dnia chodziłam na obcasach, bo musiałam wyglądać bardzo poważnie. Zmieniłam szpilki na baleriny, zrobiłam sobie kawę w kubek, spojrzałam ile mam papierów do wypełnienia, załamałam tylko ręce i usiadłam. 30 minut później wypełniłam tylko połowę, zajęłam się odpisaniem na e-maile które przychodziły na skrzynkę Borussii. Gdy odpisałam na kilka, wyszłam z gabinetu i poszłam na murawę, popatrzyć jak radzą sobie chłopaki na cało dniowym treningu. Akurat garli mini mecz na połowie murawy. Wyszłam do trenera który siedział na ławce rezerwowych i czytał książkę.
- Widzę że pan się nie nudzi - zaśmiałam się i usiadłam obok
- A nie, widzę że zgubiłaś dzieci - podchwycił żart
- Tak, jedno w przedszkolu, drugie w żłobku - powiedziałam prostując nogi
- W tym co moja żona doradziła?
- Tak, tak przyjęli, i jeszcze się cieszyli że tu będzie chodzić córka Błaszczykowskiego
- Do prawdy?
- Yhym
- A Przemysław?
- A Przemysław, do państwowego się dostał
- No to super, będziesz miała teraz więcej wolnego
- Tak, więcej wolnego na odrabianie zaległości w pracy - śmiałam się gdy nagle zaczęłam ziewać
- Uuu, nieprzespana noc?
- Niestety, ale nie tym o czym pan myśli hah
- Nie dopytuje - wyszczerzył zęby - Może kawa?
- Dzisiaj już trzecia, ale bardzo chętnie - powiedziałam i udałam się z Jurgenem do jego gabinetu, gdzie wypiliśmy kawę, śmiejąc się, rozmawiając o różnych sprawach i głupotach. W dobrych humorach wyszliśmy do chłopaków na murawę gdzie oni nadal grali, a raczej udawali że grają.
- Dobra, podejdźcie! - krzyknął Jurgen, wszyscy posłusznie podeszli tworząc kółko, a Kuba podszedł i się przytulił
- Oooooo zakochani są wspaniali! - krzyknął Mitchell
- A jak, patrz teraz - powiedział Kuba i namiętnie mnie pocałował
- Dobra koniec, idźcie się trochę jakby odświeżyć i na stołówkę na obiad! - zarządził trener, a piłkarze posłusznie wykonali rozkaz
- Gdzie dzieciaki? - zapytał Kuba wchodząc ze mną do tunelu
- W przedszkolu i żłobku
- Już? Przyjęli ich? Tak od razu?
- Oczywiście, a 1300 euro Przemek ale to jednorazowo, następnym razem tylko 1100, a Gabrysia 1200 euro miesięcznie - uśmiechnęłam się słodko całując go w policzek
- O boże, to może lepiej żeby oni siedzieli w domu
- Nie przesadzaj, muszą się integrować z rówieśnikami!
- Dobrze dobrze, czy ja coś mówię? A Marcin jak?
- A Marcin, jak się dzisiaj z nim żegnałam to się do niego przytuliłam i nawet odwzajemnił uścisk! - powiedziałam podekscytowana tym faktem
- Widzisz, mówiłem że będzie dobrze! A ty chciałaś wyjeżdżać!
- No wiesz Kubusiu, zbliżają się ferie zimowe i może byśmy gdzieś wyjechali - uśmiechnęłam się słodko, robiąc kółka na jego torsie
- Dobrze, ale pomyślimy o tym kiedy indziej teraz idę się odświeżyć i jeść!
- Ty zawsze tylko jesz! Przytyjesz! - śmiałam się z niego
- Ha Ha zabawne... widzimy się na stołówce!
- Nie jestem głodna
- Ale bez dyskusji! Chcę Cię widzieć na stołówce za 15 minut! - wtrącił się Jurgen
- Dobrze panie trenerze - zasalutowałam jak w wojsku
- I tak ma być! - śmiał się. Poszłam do gabinetu po bluzę bo było dość zimno i poszłam na stołówkę na obiad. Zjadłam wszystko bo pilnował mnie nie tylko Kuba ale i tez trener. O 17 pojechałam po dzieciaki, cały czas w samochodzie wysłuchiwałam od Przemka jakich to kolegów poznał i jak się świetnie bawił, za to Gabrysia od razu usnęła w foteliku.
- Wiesz co Przemek, opowiesz to wszystko tacie w domu jutro bo dzisiaj wróci bardzo późno, a teraz damy spać Gabi?
- Nio dobja
- Ty tez się prześpij - zaproponowałam
- Nje, w domu bede śpał!
- No dobrze - resztę drogi do domu nie odezwał się słowem, podjeżdżając pod dom, odkręciłam się do tyłu, i zobaczyłam że Przemek też zasnął. Wyszłam nie trzaskając drzwiami z samochodu, i udałam się do drzwi aby je otworzyć, o dziwo spotkałam Roberta który siedział na schodku.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem pogadać
- To bardzo dobrze że jesteś!
- Serio?
- Tak! Pomożesz?
- W czym?
- Dzieciaki mi usnęły w samochodzie
- Pewnie, wezmę Przemka
- Dobra ja wezmę Gabi - oboje wzięliśmy dzieciaki i zanieślismy je na górę do swoich pokoi. Zrobiłam herbatę i rozmawialiśmy z Robertem o wszystkim, nawet o Mai. O 23 przyjechał Kuba. Wszedł do domu, a raczej wpadł rzucając torbę na podłogę. Gdy tylko zobaczył Roberta zdębiał.
- Chyba się zasiedziałem - powiedział Robert - To ja się będę zbierać - założył kurtkę i wyszedł
- Co chciał? - pytał Kuba
- Pogadać - odpowiedziałam sprzątając kubki ze stołu
- Ale jestem zmęczony! Padam - powiedział przytulając się do mnie od tyłu
- To idź weź prysznic, bo nie pachniesz za ładnie i idź spać, nie budząc przy tym dzieci, a i szykuj się bo jutro Przemek będzie Ci opowiadał co dziś z przedszkolu robił i kogo poznał!
- Świetnie! Chętnie posłucham! A teraz idę się umyć aby swojej pani się podobać!
- Ty mi się zawsze podobasz, nawet jakbyś był cały w błocie, pobity, połamany albo nie wiem jaki! - podeszłam całując go namiętnie - Ja idę spać, dobranoc
- Zaraz przyjdę!
- Czekam! Jak nie usnę! - Tak jak mówiłam Kuba przyszedł po 30 minutach gdy ja już spałam, położył się obok całując mnie w policzek i usnął.



---------------------------------------------------------------------
No to się rozpisałam :D
Mam nadzieje że dość sensownie :) Chcę dać im trochę spokoju, wiem że niektórym to nie pasuje, ale tak postanowiłam, postanowiłam również zacząć pisać drugi blog, to jest pewne na 100% a nawet na 1000% tylko mam jeden mały problem... nie wiem jaki tytuł mam wymyślić i to jest problem :P Ale jakoś mam nadzieje że sobie poradzę :)
Życzę miłego czytania, i bardzo Was proszę jeżeli to czytacie to zostawcie po sobie komentarz! PROSZĘ!
A linki do waszych blogów i na nowe rozdziały zostawcie w zakładce SPAM! Na pewno zajrzę!

Pamiętaj!
Czytasz - zostaw komentarz!

Ps. Dodaje zdjęcia z przedszkola Przemka, w następnym rozdziale dodam zdjęcia ze żłobka Gabrysi jeśli oczywiście chcecie :)
Sala główna
Sala zabaw
2 część sali zabaw
łazienka
sala leżakowania
szatnia

13 komentarzy:

  1. świetny jak zawsze :)
    zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-21.html mile widziany również komentarz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny jak zawsze kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa ja to uwielbiam ! <3
    Świetnie piszesz <3 Naprawdę zajebiście.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. super jak zawsze kochana :) będę czytać nowego bloga :)) mam nadzieję że i robertowi się ułoży <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świtnyyyyy ^^
    Czekam na następny przy okazji zapraszam na bloga mojego kolegi dopiero zaczyna ;D
    http://malyatakiwielkiwswiecie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny
    zapraszam do mnie http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! :>
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/04/rozdzia-68.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział <3 Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. piszesz naprawde super rozdziały nie mamslów po prostu świetne :) zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  10. Cóż tu dużo pisać po prostu świetne...! <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne, zaczęłam czytać blog od początku wszyyystkie 61 rozdziałów :)
    I przyznaję, chyba najlepszy blog jaki czytam ;p

    OdpowiedzUsuń