Następnego dnia pojechałam z Marcinem i Jakubem z samego rana, do ośrodka. Załatwić mu pokój i przyjęcie w pierwszym rzędzie. Dzieciaki zawiozłam do Natalii. Bardzo się ucieszyły gdyż się za nią stęskniły. O 11 czekaliśmy na dyrektora ośrodka, staliśmy na korytarzu, widzieliśmy tych wszystkich chłopaków, dziewczyny które chodzili obok nas. Wszyscy byli ponurzy, bladzi, dosłownie duch wyjęty z człowieka, byli po prostu bez życia.
- Kuba, może... - zaczęłam ale Kuba spojrzał się na mnie pokiwał przecząco głowa i przytulił.
Czekaliśmy dość długo zanim zjawił się pan Barun. Kuba wszedł do gabinetu sam z Marcinem, ja wolałam zostać i poczekać na nich przed drzwiami. Gdy czekałam na nich, obok mnie przeszła dziewczynka, miała może max 14 lat, cała blada, oczy podkrążone, ręce całe sine, usta, ubrana w spodnie dresowe, trampki i niebieską bluzeczkę, włosy dość długie i związane w kucyk niedbale. Gdy tylko ją zobaczyłam łzy napłynęły mi same do oczu. "Jak można doprowadzić dziecko do takiego stanu? Nie wieże że to ona sama z własnej woli zaczęła brać, to wina rodziców, dziecko trzeba pilnować" Czekałam prawie 40 minut przed gabinetem zanim wyszli z nich chłopaki.
- Marcin ma się zgłosić po klucze jutro o 9 rano - powiedział Kuba zacierając oczy. Ja tylko spojrzałam na Kubę i się w niego wtuliłam.
- Będę Cię odwiedzała kiedy tylko będę mogła! - przytuliłam się do Marcina.
- Marcin, idziemy. - z gabinetu wyszedł pan Braun, z lista w ręku, spojrzałam pytająco na Kubę, który tylko lekko ruszył w głową w geście "spokojnie". Widziałam tylko jak Marcin oddala się z dyrektorem, i znika za filarami.
- Mamy odebrać go o 19. Przyjadę po niego po treningu. Obiecuje że go z tego wyciągniemy! - przytulił mnie najmocniej jak tylko umiał, a ja się popłakałam. - Zawiozę Cię do Natalii, i stamtąd pojadę z Reusem na trening. - wziął mnie za rękę i wyszliśmy, a raczej wypuścili nas stamtąd ochroniarze, czułam się jakbym była w więzieniu, na widzeniu.
Całą drogę do Natalii myślałam o Marcinie, co teraz robi, jak się czuje, i czy da radę. Patrzyłam bezwładnie w okno, na ruszające się przedmioty za oknem.
Kuba
Widziałem po Izie że jest jej ciężko, wiedziałem że jeżeli by mogła sama by go wyleczyła z tego. Ja nie mogłem nic zrobić, tylko wspierać ją na duchu. Zawiozłem Izę do Natalii gdzie były dzieciaki.
Miesiąc później
Przez ostatni miesiąc dużo się działo, dostałam telefon z policji, że moją mamę potrącił samochód. Niestety nie dało się uratować funkcje życiowe zanikły w drodze do szpitala. Nie przyznawałam się do tego ale sama w tym momencie potrzebowałam psychologa. Dzisiaj jest pogrzeb. Postanowiłam nie ciągnąć dzieci ze sobą, nie chce żeby widziały takie rzeczy w takim młodym wieku. Rozmawiałam z dyrektorem ośrodka w którym znajduje się Marcin, niestety nie wyraził zgody na wypuszczenie Marcina na pogrzeb. Kuba nie chciał mnie puścić samej, dlatego wziął kilka dni wolnego i poleciał ze mną. Na cmentarzu nie było dużo ludzi sama rodzina, i kilka koleżanek mamy z pracy (pani Bożena była pielęgniarką) tego dnia byłam strasznie przybita, Marcin w ośrodku, mama oraz ojciec nie żyją. Praktycznie już nic nie trzymało mnie w Warszawie. Każdy podchodził do mnie i składał mi kondolencje, było to dziwne jak kilka piłkarzy których znałam z Legii i Polonii przyszło na pogrzeb. Byli tam między innymi, Wszołek, Furman, Kosecki, Rzeźniczak, Kuciak, Saganowski, Pazio i kilku innych. Nie urządzałam żadnej stypy, nie miałam po prostu do tego głowy. Następnego dnia z samego rana wylecieliśmy do Dortmundu.
Trzy miesiące później: Boże Narodzenie
Tego dnia, po raz pierwszy wypuścili Marcina poza mury ośrodka. Właśnie wsiadałam do samochodu żeby po niego pojechać. Gdy dojeżdżałam do ośrodka miałam mieszane myśli, czy to w ogóle pomogło Marcinowi, ochroniarze wpuścili mnie do środka, na korytarzu spotkałam pana Brauna.
- Witam, jak Marcin? - zapytałam podając mu rękę
- Marcin?
- Trojanowski
- Aa, dobrze, nie sprawia problemów, chodzi na każda terapie, zebranie.
- Czyli on nie musi już tutaj być? - zapytałam z nadzieją że jednak już nie potrzebuje tych terapii i mogę go spokojnie zabrać do domu.
- Niestety nie, jest jeszcze dużo za wcześnie, to jest dopiero początek! - po tych słowach załamałam się. Był już tu prawie pół roku, a to dopiero początek? Nie mogłam w to uwierzyć. W oddali zobaczyłam Marcina wychodzącego z torbą zza kolumny, był dokładnie taki sam jak ta dziewczynka, oczy podkrążone, usta sine, twarz, ręce i wszystko inne blade, nie było w nim życia. Na początku nie wiedziałam co mam zrobić, czy powiedzieć coś? Czy nic lepiej nie mówić. Po prostu podeszłam i go przytuliłam. Najmocniej jak mogłam. Pojechaliśmy do domu. Wigilię spędzaliśmy rodzinnie, Ja, Marcin, dzieciaki i Kuba, zaś drugi dzień świąt mięli przyjść do nas znajomi, Natalia z Marco, Mario z nowa dziewczyną Cath, Piszczek oraz Lewandowski. Gdy zjedliśmy wigilijna kolacje czas był na rozpakowywanie prezentów. Najbardziej cieszyły się dzieciaki z fury prezentów pod choinką. Kuba dostał zegarek ode mnie, bo ciągle i wszędzie się spóźniał, ja dostałam naszyjnik, bransoletkę i kolczyki z apartu. Marcin dostał nowego laptopa, telefon i mp3. Przemek podał mu pudełka ale on nawet nie chciał ich rozpakować.
- Marcinku, proszę rozpakuj to, na pewno Ci się spodobają prezenty - nalegałam ale to nic nie dało, siedział dalej patrząc się w czysty talerz bo nic nie zjadł. Wszyscy byli zmęczeni po tej dawce prezentów i emocji. Marcin poszedł do swojego pokoju, prezenty Kuba zaniósł mu i postawił na biurku, ja w tym czasie wykąpałam dzieciaki, siebie i położyłam ich spać. Gdy szłam do naszej sypialni, przechodziłam przez pokój Marcina,, gdzie były uchylone drzwi. Siedział na łóżku patrząc w podłogę, nie ruszał się, jedyną oznaką że żyje było to że mruga i oddycha. Nie wiedziałam co mam zrobić. Szybkim krokiem poszłam do sypialni gdzie w łóżku leżał Kuba i czytał książkę.
- Musimy go stamtąd zabrać! - powiedziałam zamykając drzwi i stając obok łóżka
- Iza, skarbie, przecież wiesz że nie możemy
- Nie widzisz jaki on się stał?! Co oni mu tam robią! Gdy tylko pojechaliśmy go tam zawieźć, jak czekałam na was przed gabinetem obok mnie przechodziła dziewczynka. Miała może 13 lat. Zero radości, zero jakich kol wiek reakcji, jakby wyjęli z niej duszę. Bałam się że to samo zrobią z Marcinem, i miałam racje. Nie ma z nim żadnego kontaktu!
- Może to jest część leczenia?
- Na pewno nie, oni tam niszczą psychikę dzieci! Ja go tam więcej nie puszczę!
- Po nowym roku pójdę do dyrektora z nim pogadam o zabraniu stamtąd Marcina, praktycznie to koniec chyba już terapii
- To dopiero początek, tak mi powiedział
- Dobrze skarbie, pogadam z nim obiecuje - pocałował mnie w czoło - A teraz chodźmy spać jest późno. Dobranoc
- Dobranoc
Prawie całą noc nie spałam, myślałam nad tym co oni tam robią ludziom, jak ich niszczą zamiast pomagać, jak ich traktują. W głównej mierze myślałam nad tym co mam zrobić żeby Marcin znów był normalnym nastolatkiem, tego nie wiedziałam, ale obiecałam sobie że się dowiem i to uczynię!
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff, napisałam :) Przepraszam was że dopiero teraz :/ miałam trochę spraw do załatwienia.
i oczywiście przepraszam was za to że ten rozdział jest taki smutny, albo może przynajmniej mi się taki wydaje, nie za bardzo mi się podoba :( Wydaje mi się taki denny, bez pomysłu, ale cóż zdarzają się i takie :)
Jeśli już jesteś i przeczytałeś chociaż sam początek, to pozostaw po sobie komentarz, bardzo mi na tym zależy, to daje siły do dalszego pisania. :)
świetny :>
OdpowiedzUsuńNieco smutny, ale mimo wszystko zajebisty! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;3
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/
jak zawsze świetnie i nie uważam że jest denny i bez pomysłu ;* czekam na kolejne rozdziały :** Kocham <3
OdpowiedzUsuńŚwietnee .
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie czy pojawi się Maja i czy będzie z Robertem . xdd
nowy rozdział w końcu <3 jest świetny, mimo tego, że smutny. czekam na kolejny i mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać :)
OdpowiedzUsuńzapraszam w wolnych chwilach też do siebie:
http://robert-anna-story.blogspot.com/
http://marcin-majka-story.blogspot.com/
http://lukasz-rozalia-story.blogspot.com/
Jejku... Szkoda Marcina..;(
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ! <3 Aww KOCHAM TEGO BLOGA <3
czekam na następny :*
Szoda mi Marcina :c Mam nadzieję, że go wyciągną z tego ośrodka. Rozdział zajebisty, jak zawsze. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWkoncu się dozekłama nowego rozdziału <3 Bardzo szkoda mi Marcina mam nadzieje że Kuba i Iza zabiora go z tamtąd . Rozdział Zajebisty czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńKurde szkoda tego Marcina. Mam nadzieję, że Iza i Kuba zrobią coś, żeby go zabrać z tego ośrodka. ;) Rozdział naprawdę super ... polecam bloga http://agaikubastory.blogspot.com/ zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńZarąbisty ten rozdział ;D
OdpowiedzUsuńboski <3
OdpowiedzUsuńzapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-19.html
Świetny rozdział (jak zawsze). Czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńMega rozdział <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;)
http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/
świetny już nie moge doczekać się następnego
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Świetny...! Trochę smutny, ale jak zawsze interesujący...! :) <3
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie: http://marco-i-ola.blogspot.com/
Naprawdę świetny rozdział! :3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie:) dużo się dzieje, dobrze opisujesz postacie, robisz mało błędów, czego chcieć więcej:) Pozdrawiam i życzę weny;*
OdpowiedzUsuńPS: mogłabyś poinformować mnie kiedy pojawi się następny rozdział? Mój nr gg 12813210. Z góry dziękuję:)
Hann