Ten rozdział chciałabym zadedykować mojej przyjaciółce bez której on by nie powstał! Jest on dla Dżasty Lewandowskiej :*
3 dni później
Postanowiliśmy zostać jeszcze kilka dni w Warszawie, do Dortmundu mamy wracać pojutrze. Bardzo się cieszę, że wreszcie wrócę do domu. Dominik dał nam wszystkim bilety na mecz Legia-Pogoń. Przemek bardzo się ucieszył, a załatwił mu jeszcze wejście z nim na murawę, na samym początku meczu. Od rana Przemek nie mógł usiedzieć na miejscu. Ciągle się pytał kiedy wyjeżdżamy i kiedy wyjeżdżamy na mecz. Dochodziła godzina 15 a mecz był zaplanowany na 17. Dla świętego spokoju postanowiliśmy już pojechać. Wiedziałam że chłopaki teraz się rozgrzewają. Robert na początku nie był z tego zadowolony że jedzie na mecz ale po rozmowie z Przemkiem, jakoś go udobruchał. Wszyscy ubraliśmy się z stroje Legii, i pojechaliśmy na stadion przy Łazienkowskiej. Kuba, Robert i Gabrysia, poszli usiąść na miejsca v.i.p. a ja z Przemkiem poszłam do środka, zaprowadzić go na zbiórkę. Znałam ten stadion jak własną kieszeń, dużo razu, grałam tutaj z Dominikiem, jak byliśmy dziećmi, oczywiście nie w środku, ale na bocznych boiskach. A sam stadion znałam świetnie, bo chodziłam na prawie każdy mecz, gdy byłam nastolatką, a to dlatego że ojciec Dominika był jednym z trenerów. Razem z Przemkiem udałam się na zbiórkę gdzie miały zebrać się wszystkie dzieci wychodzące na mecz. Byliśmy pierwsi, gdyż było jeszcze wcześnie. Akurat Dominik wychodził z szatni.
- Przemek! Jesteś! Myślałem że się rozmyśliłeś
- Ja? Nigdi! - protestował
- Cześć Iza,
- Cześć - rzuciłam
- To jak? Chcesz wyjść teraz ze mną i pograć?
- Tiaaaaaak! - skakał jak szalony
- No to chodź, a ty Iza możesz wracać do Kuby - po tych słowach, zostawiłam chłopaków i zrobiłam tak jak mi kazał. Wyszłam z nimi i weszłam od strony murawy, gdyż nie chciało mi się chodzić naokoło. Zajęłam miejsce koło Kuby, który trzymał na kolanach Gabrysię.
- Kubuś, możesz ją postawić
- Przecież ona chodzić nie umie
- Umie umie, pokażemy tatusiowi? - zwróciła się do Gabi, a ona pokiwała tylko twierdząco główką. Iza wstała z miejsca i odsunęła się kilka kroków, biorąc Gabi ze sobą. Postawiła ja na ziemie, i puściła, a ona powędrowała do Kuby. Widać było że Błaszczykowski miał pełno łez w oczach gdy tulił do siebie malutką.
- Już nigdy was nie zostawię! - powiedział po cichu obejmując ramieniem Izę, i nadal tuląc do siebie Gabrysię. Zaczął się mecz, Furman wyszedł na murawę trzymając za rękę Przemka, który tryskał radością, Pierwsza połowa była dosyć dramatyczna. Pogoń bardzo mocno faulowała za co otrzymała 5 żółtych kartek i jedną czerwoną za faul na Koseckim. I do przerwy było 0:0. Druga połowa zaczęła się z korzyścią dla Legi, po wyprowadzonej kontrze przez Dominika, i zdobytym golu przez Liuboję, Legia uwierzyła w siebie, i grała bardziej zdecydowanie. Końcowym wynikiem było zwycięstwo Legi 3:0, po golach Liuboji, Saganowskiego oraz Furmana doliczonym czasie gry. Po meczu, wszyscy piłkarze udali się na imprezę do klubu, oczywiście chłopaki namawiali mnie i Kubę żebyśmy poszli z nimi, ale wykręciliśmy się że Gabrysia jest śpiąca i musimy wracać do domu. Ostatecznie Robert tylko z nimi poszedł. Ja z Kuba i dzieciakami, wróciliśmy do mamy. Spakowaliśmy swoje walizki, ponieważ jutro mieliśmy wracać do Dortmundu. Przygotowałam kolacje dla wszystkich, całą rodziną usiedliśmy przy stole, brakowało tylko przy nim Marcina. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. W pewnym momencie do domu wparował Marcin z kolegami zalany w trupa, koledzy go podtrzymywali. Szybko podbiegłam do niego.
- Dziękuje wam chłopaki
- Spoko! To nasz kumpel! Nie zostawiliśmy byśmy go w takim stanie samego!
- Dobra dzięki, możecie już iść, poradzimy sobie z nim - włączył się Kuba
- Spoko! Nara!
Kuba i Iza, zanieśli pijanego Marcina do jego pokoju i położyli na łóżko.
- Kuba, idź do mamy, ja zostanę tu na chwilę
- Na pewno?
- Tak, idź do mamy! - tak jak go poprosiłam tak zrobił. Ja zdjęłam kurtkę i bluzę Marcinowi oraz buty, i przykryłam kocem, usiadłam obok niego na łóżku. Sięgnęłam żeby zgasić lampkę i zobaczyłam przez uchyloną szafkę nocną, małą torebkę z narkotykami a obok jej kilka strzykawek. Opróżniłam całą szufladę z tego jeszcze przeszukałam resztę szafek, czy tego nie ma więcej, i wyszłam.
- Kuba, mogę Cie prosić do pokoju? - powiedziałam przechodząc obok kuchni
- Pewnie, słońce. Co się stało? - powiedział wchodząc do pokoju. Ja tylko na niego popatrzyłam i pokazałam co znalazłam w pokoju Marcina.
- To znalazłam w pokoju Marcina
- Przeszukiwałaś jego szafki?
- Nie, chciałam zgasić lampkę, patrze a tam w otwartej szufladzie to! - pokazała znów woreczek i strzykawki. - Kuba musimy mu pomóc!
- Dobrze, okey. Nie płacz już, pomożemy mu! obiecuje! - przytulił płaczącą Izę. Oboje pożegnali się z mamą i udali się do sypialni spać. Iza nie mogła zasnąć całą noc, myśląc o Marcinie. O godzinie 7 rano, wstała z łóżka i chodziła nerwowo po pokoju, tak że obudziła Jakuba.
- Kochanie, czemu nie śpisz? - powiedział przecierając zaspane oczy
- Kuba, trzeba coś wymyślić! - powiedziała siadając na krawędzi łóżka
- Iza, powiedziałem że coś wymyślę - odpowiedział przytulając ją od tyłu
- Wiem! - powiedziała wstając z łóżka - Przecież Mario, ma brata który chodzi do ośrodka na odwyk!
- No coś tam wspominał
- Dzwoń do niego! Co tak siedzisz! Ja idę pakować Marcina!
- Ale gdzie mam dzwonić?
- Kubaaa! - stękała Iza - Do Mario, żeby zadzwonił do tego ośrodka czy mają tam wolne miejsce!
- Aaa, okej, już dzwonie - powiedział sięgając po telefon. Po 10 minutach rozmowy skończył. - Mają tak wolne miejsce
- Świetnie! To ja idę pakować go!
- Ale trzeba go zapytać czy chce z nami wyjechać! Iza! - krzyczał ale Iza już go nie słyszała. Kuba wstał, poszedł pod prysznic, ubrał się i poszedł przygotować śniadanie. W tym czasie Iza pakowała wszystkie rzeczy Marcina do torby. Gdy skończyła udała się do kuchni gdzie siedzieli już wszyscy oprócz śpiącego Marcina. Przemek nie chciał jeść kanapek, dlatego mama przerobiła mu zwykłe kanapki na samochodziki, które zjadł bardzo chętnie, Kuba karmił kaszką Gabrysię która pluła nią naokoło, wszystko było w niej, nawet biała koszulka Kuby, a przy okazji się z tego śmiała.
- Co się śmiejesz bąblu! Zobacz! Tatusiowi koszulkę ubrudziłaś! - powiedział pokazując brudny t-shirt śmiejącej się Gabi
- Aggrywwrychwryry - tłumaczyła się uśmiechając najsłodziej jak to tylko ona potrafi, a Kubie zmiękło serce
- Kuba, czysta koszulkę masz w torbie po prawej stronie od suwaka, i daj ja ja nakarmię - powiedziałam zabierając od niego miseczkę. W tym momencie do kuchni wpadł zły Marcin.
- Gdzie moje wszystkie rzeczy! Wyrzucasz mnie! - krzyczał i chciał rzucić się na mamę ale Kuba skutecznie mu to uniemożliwił, sadzając go na krzesło.
- Marcin! Uspokój się! To nie mama tylko ja!
- Ty?! Myślałam że jesteś po mojej stronie!
- Bo jestem! i nie krzycz bo się dzieci boją! Jedziesz z nami do Niemiec!
- Nigdzie nie jadę!
- Jedziesz! Ja nie pozwolę żeby mój brat zmarnował się przez narkotyki! Nie mam zamiaru przyjeżdżać do Warszawy oglądać twój grób! Rozumiesz!? - Nic nie powiedział tylko wstał z krzesła i zły udał się do pokoju, po chwili wrócił, krzycząc.
- Gdzie jest mój towar! Kur*a! Gdzie on jest! - z tej złości zbił wazon, a Gabrysia się popłakała.
- Zamknij się! Widzisz że dzieci się ciebie boją! Uspokój się!
- Gdzie one są!
- Nie ma ich! Już nigdy ich nie będzie! - całej sytuacji nie wytrzymała mama. - Ja mam tego serdecznie dość! Całą noc modle się żeby tylko nie zadzwoniła do mnie policja!, żeby nie zapukali do moich drzwi! Żebym nie musiała syna oglądać za kratami! Albo w szpitalu! Na odwyku! - popłakała się mówiąc te słowa, i wybiegła do sypialni, Marcin siedział otumaniony na krześle, jakby dopiero teraz dotarło do niego, co tak na prawdę robi ze swoim życiem. Iza pobiegła za mamą która zamknęła się u siebie w sypialni i płakała. Iza weszła po cichu i usiadła obok.
- Mamo, proszę nie płacz. Ja się nim zajmę obiecuję! - powiedziała tuląc mamę
- Dlaczego on mi to robi?
- Taka jest młodzież, nie zmienisz jej. Ale przysięgam Ci, że jak przyjedziemy do ciebie następnym razem nie poznasz swojego syna. Obiecuje! - przytuliła się znów do mamy ale tym razem mocniej, a Bożena, odwzajemniła gest.
- Czy łzy twojej matki, dają Ci coś do zrozumienia? - usiadł naprzeciwko Marcina Kuba
- Nie chce być taki! Nie chce! Ale nie potrafię z tym zerwać! - schował głowę w dłonie
- My Ci pomożemy! Nie widzisz że Iza stara Ci się ciągle pomagać, ale ty nie przyjmujesz jej pomocy, daj sobie pomóc! Wyjedź z nami, załatwiliśmy Ci miejsce w najlepszym ośrodku. Chodzi tam brat mojego przyjaciela, i na prawdę mu pomogli.
- Mi już nic nie pomoże!
- Jesteś tego taki pewien?
- Tak
- To to tym bardziej Ci nie zaszkodzi, warto spróbować, a może się uda? Ta decyzja należny do ciebie, masz czas do 14, bo o 15 mamy samolot. - tymi słowami, dał do myślenia Marcinowi, wziął Gabrysię i Kubę i wyszli z kuchni zostawiając samego Marcina. Iza wychodziła akurat z pokoju mamy.
- Jak mama? - spytał Kuba
- Usnęła na szczęście. A Marcin?
- Pogadałem z nim, mam nadzieje że to przemyśli. Zarezerwowałem bilety na samolot
- Samolot? Przecież mamy samochód
- Ale się nie pomieścimy, Ty ja, dzieciaki możliwe że Marcin, Robert.
- Okej, a właśnie, gdzie Robert?
- Pewnie u Dominika, po imprezie śpią. Samochód zaraz zadzwonię do formy to nam przywiozą do Niemiec.
- To może ja pojadę po Roberta
- Dobrze, ja dopakuje jeszcze dzieciaki - powiedział całując żonę w czoło. Iza wzięła kluczyki i pojechała do domu Furmana. Nie myliła się, od samego progu, walały się butelki, "pewnie impreza przeniosła się tutaj" pomyślała Iza. Na kanapie zobaczyła śpiącego Koseckiego, obok niego leżał Saganowski, pod kanapą Rzeźniczak, w kuchni Kuciak i wielu innych. Po cichu weszłam do sypialni, na łóżku leżał Robert tulący się z Dominikiem. Tak słodko ty wyglądało że zanim ich obudziłam zrobiłam zdjęcie. Podeszłam do łóżka i zdjęłam z nich kołdrę, pierwszy obudził się Dominik którego przygniatał Robert.
- Lewy! zejdź! - krzyczał Furman, a ja stała i się z całej sytuacji śmiałam - No i co się śmiejesz?! Pomóż! - podeszłam do Roberta i zaczęłam go łaskotać, lecz nic to nie dało, po chwili zaczęłam szeptać mu do ucha, i jeździć palcami po plecach. To poskutkowało obudziła się. Grzecznie zszedł z kolegi, ubrał i udał do łazienki. Po 30 minutach byliśmy już w drodze do domu. Weszliśmy do bloku, a później do domu, w progu stały walizki. Na kanapie siedział Przemek i Gabrysia oglądający bajki, Robert od razu przysiadł się do nich, a ja poszłam szukać Kuby. Znalazłam go w sypialni, leżącego na łóżku i drzemiącego. Postanowiłam obudzić go w taki sam sposób jak Roberta. Położyłam się obok niego delikatnie, i szeptałam mu do ucha, położyłam palce na klatce piersiowej i jeździłam po całym brzuchu, jak nic to nie dawało, zjechałam niżej. W pewnym momencie przekręcił się specjalnie na mnie, i w tej chwili to on leżał na mnie.
- Specjalnie to zrobiłeś! - śmiałam się
- No przecież - powiedział uśmiechając się i całując mnie namiętnie
- Iza? - do pokoju wszedł Marcin - Sory, nie w porę, przyjdę później
- Nie nie nie wchodź - powiedziałam spychając Kubę ze mnie - Co się stało?
- Postanowiłem... pojechać z wami, chcę się leczyć, chcę z tym skończyć! Raz na zawsze!
- Marcin! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - powiedziałam przytulając do siebie brata - Powiedziałeś już to mamie?
- Tak, ucieszyła się
- To dobrze, to tam dopakuj resztę rzeczy i się zbieramy!
30 minut później byliśmy już w drodze na lotnisko. Odprawa minęła dość szybko i po 20 minutach byliśmy już w samolocie. Przemek, Gabrysia i Robert usnęli na miejscach. A Marcin siedział i patrzył ciągle w okno.
- Będzie dobrze - szturchnęłam go w ramie, on się tylko uśmiechnął do mnie i dalej wbił wzrok w okno. W niecałe 2 godziny wylądowaliśmy w Dortmundzie. Zamówiliśmy taksówki i pojechaliśmy do naszego domu. Gdy tylko weszłam do środka czułam się już świetnie. Niczego mi nie brakowało. Zaprowadziłam Marcina do jego tymczasowego pokoju, a Kuba zaniósł dzieciaki spać.
----------------------------------------------------------------------------
Uhh, trochę się rozpisałam :D Trochę bez sensu, ale co tam :P Mam nadzieje że się podoba :D
Liczę na wasze komentarze! Ona na prawdę dają werwy do pracy :D
Dziękuje wszystkim którzy czytają te moje wypociny! Jestem wam niezmiernie wdzięczna! :*
Świetny ;>
OdpowiedzUsuńświetne :P
OdpowiedzUsuńsuper :D Uwielbiam twojego bloga i codziennie sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału ;p
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział
OdpowiedzUsuńSuper. czekam na następny.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam czytać twojego bloga i jest zajebisty. Mam nadzieję że w życiu Kuby i Izy już nic się nie popsuje. Zapraszam też na mojego bloga www.stadion-oszalal.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNo pewnie, ze się podoba. Szczególnie końcówka bardzo fajna...! :) <3
OdpowiedzUsuńJeej. Naprawde fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńO matko świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego ^^
zapraszam: marco-ja.blogspot.com
Jakie bez sensu ? To jest świetne ! <3 Awwww*-* Lewy i Dominik <33 awwawawa *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam :3
bezsensu ?!! chyba sobie żartujesz <33
OdpowiedzUsuńto jest cudowne <33 bosko piszesz ! ale to na pewno wiesz ;DD
pozdrawiam
zapraszam na nowy rozdział http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-17.html mile widziany komentarz ;)
genialne :) w sumie to dobrze, że się pogodzili :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie:http://lukasz-rozalia-story.blogspot.com/
Świetnie jak zawsze :) kocham <3 bardzo mi się podoba obrót zdarzeń i mam nadzieję że i Lewy i Marcin kogoś znajdzie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !
OdpowiedzUsuńMoge prosić o następny ?.
świetny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://marco-i-ola.blogspot.com/
Świetny Rozdział. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie jaknajwyzejpomarzenia.blogspot.com
Cudpwny trafiłam tu przez przypadek ale to jest super ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://two-love-one-life.blogspot.com/
Świetne, swietne, ŚWIETNE! Czekam z niecierpliwością na nasepny rozdział :3
OdpowiedzUsuń