I tak mijały minuty, godziny, dni, miesiące. Poznawaliśmy się od nowa. W końcu zgodził się abyśmy wrócili do domu, aby zamieszkał z nami. Nie było łatwo go nakłonić do tego. Ani Gabrysia, ani Przemek nie chcieli przyjechać ze mną po tatę. Odkąd zobaczyli go po wypadku pierwszy raz, już więcej nie przyjechali. Nie pytali. Weszłam do sali. Siedział na łóżku. Torba spakowana obok niego.
- To jak, jedziemy? - zapytałam stojąc w drzwiach. Kiwnął tylko głową. Wzięłam torbę i poszliśmy do auta. Włożyłam torbę do bagażnika.
- Wsiadaj - widziałam że był zmieszany, stał obok samochodu patrząc na niego.
- Audi
- Tak audi, poznajesz?
- Nie - powiedział smętnie
Było ciężko, miałam nadzieje że chodź trochę przypomni sobie nas. Wsiedliśmy to samochodu i ruszyliśmy. Specjalnie przejechałam obok Iduny, patrzył na nią jakby mały zobaczył wielką kolejkę górską. Podjechałam do domu i wjechałam do garażu. Weszliśmy do środka. Gabrysia i Przemek siedzieli na kanapie i oglądali bajki.
- Cześć dzieciaki. Głodni jesteście? - zapytałam
- Tak! Bardzo! - podszedł Przemek
- To może pizza? hmm?
- Taak! - krzyknął Przemek
- Tak! - razem z nim Gabrysia
- Co ty na to Kuba?
- Ja się położę
- Zaprowadzę Cię do sypialni. - Zaprowadziłam Kubę, cały czas obserwował dom, każdy korytarz, każdy pokój który mijaliśmy, a gdy weszliśmy do sypialni stanął na środku i patrzył na wielki kolaż zdjęć naszej rodziny.
- To my zaraz po narodzinach Gabrysi - podałam mu zdjęcie - A tutaj 3-cie urodziny Przemka, dostał wtedy stój Arsenalu od Wojtka.
- A to?
- Hmm, a to jest zaraz po wygranym meczu Ligi Mistrzów z Bayernem, strzeliłeś zwycięskiego gola w doliczonym czasie gry, a zaraz później sędzia odgwizdał koniec meczu. Podbiegłeś do mnie, pocałowałeś. Bardzo się cieszyłeś.
- Marco? - wskazał zdjęcie jego Marco i Przemka w strojach BvB
- Tak! Pamiętasz?
- Mój przyjaciel?
- Tak! A jego pamiętasz?
- Robert
- Tak! - w oczach miałam łzy, przypominał sobie różne rzeczy.
Z każdym dniem było coraz lepiej, coraz więcej rzeczy poznawał. Postanowiłam zabrać go na trening Borussii. Weszliśmy do środka.
- Tam jest szatnia - wskazał koniec korytarza
- Prawda.
- A tam, wejście na boisko
- Pamiętasz?
- Urywki
- Super, chcesz iść na murawę?
- Tak
Udaliśmy się w stronę murawy, trzymałam go za rękę. Strasznie się denerwował. Zawsze jak się denerwował to ściskał mnie za rękę, tak było i teraz. Stali tam wszyscy piłkarze z Jurgenem. Rozmawiali o czymś.
- Chcesz podejść? - kiwnął tylko głową. Podeszliśmy
- Kuba! Zobaczcie kto przyszedł! - krzyknął Marco
- Stary! Jak tam?
- Dobrze się trzymasz!
- Świetnie wyglądasz!
Wszyscy zasypywali go różnymi pytaniami, starał się odpowiadać i rozmawiać normalnie z nimi.
- Jak on się czuje? - podszedł do mnie Klopp
- Lepiej na pewno jak było. Przypomina sobie niektóre rzeczy, niektórych ludzi.
- To bardzo dobrze
- Ale przypomina sobie kolegów z drużyny. Rodziny nie - powiedziałam załamana
- Spokojnie, będzie dobrze - przytulił mnie trener - Słuchaj jak chcesz wziąć wolne to...
- Nie nie, dziękuje. Może Kuba zostać tutaj chwilę? Pójdę po dokumenty tylko
- Pewnie, leć. Szybko wbiegłam na górę do gabinetu. Wzięłam dokumenty i zatrzymałam się przy szklanej szybie. Zobaczyłam jak Kuba kopię piłkę z Marco. Ktoś zaczął pukać do drzwi.
- Proszę
- Witaj
- Mario, proszę wyjdź, daj mi spokój
- Oj no proszę - zaczął mnie obmacywać - Kuba i tak nic nie pamięta
- Mario! Zostaw mnie!
- Nie bądź taka, tylko raz - zaczął rozpinać mi bluzkę
- Odpierdol się ode mnie! Od mojej rodziny! Od Kuby! Od nas! Raz na zawsze! - odepchnęłam go i krzyknęłam. Zobaczyłam że w drzwiach stoi Marco a za nim Kuba.
- Mario, o co chodzi?
- O nic! Nie wtrącaj się! - krzyknął i stanął pomiędzy mną a Marco - To zwykła dziwka!
- Powstrzymaj takie słowa do damy! - rzucił się na niego Kuba. Marco szybko ich rozdzielił.
- Nie wierzysz? Myślisz że jak leżałeś z szpitalu to jeździła do Ciebie? Pieprzyła się ze mną!
- Kuba to nie prawda! - krzyknęłam - Czemu kłamiesz! - popchnęłam go na ścianę - Czemu wpierdalasz się w moją rodzinę?!
- Kotku, to nie jest miłość, i tak wiem że mnie pragniesz - dostał w twarz z liścia. Widziałam zadowolenie w jego oczach gdy to mówił. Mina zrzedła mu z twarzy gdy tylko go uderzyłam.- Pożałujesz tego! Zobaczysz! Zobaczycie wszyscy! - wyszedł z pokoju.
Kuba spojrzał na mnie, podszedł i mnie przytulił. Poczułam się bezpieczna, pierwszy raz od kilku miesięcy. Gdy trochę uspokoiłam się w ramionach Kuby, wzięłam papiery i oboje pojechaliśmy do domu. Próbowałam przygotować obiad, najpierw zbiłam wazon który leżał na stole później 2 szklanki. gdy ta ostatnia mi wyleciała z rąk załamałam się, rzuciłam ścierką o blat.
- Iza, połóż się
- Kuba to co on mówił to nie jest prawda
- Iza ja Ci wierzę
- Kuba ale
- Cii - popatrzył na mnie i pocałował mnie. Staliśmy tak przy tym blacie, całując się, po czym Kuba przeszedł do rzeczy.
Obojgu nam tego było trzeba, bliskości, czułości.
- Kuba, muszę jechać po dzieciaki
- Ja pojadę!
- Ale, dasz radę?
- Tak, dam!
- No dobra
Kuba ubrał się i pojechał. A ja ponownie wzięłam się za obiad. Teraz szedł mi bardziej sprawnie.
Właśnie dojeżdżałem do szkoły Przemka i Gabrysi, nie wiem jak to się stało ale pamiętałem drogę. Zaparkowałem auto, w pewnym momencie obstawili mnie paparazzi
- Jak pan sie czuje?
- Widze z już wszystko dobrze!
- Kiedy wraca pan na boisko?
- Jak pan rozumie ta nieciekawą sytuacje kadrową?
- Nie odpowiem na wasze pytanie, idę teraz po dzieci. Dziękuje. - Słyszałem jeszcze wiele pytań za plecami ale nie obchodziło to mnie. Wszedłem do szkoły. W szatni na ławce siedział Przemek i Gabrysia.
- Gdzie mama? - zapytał Przemek
- Mama w domu, dzisiaj ja po was przyjechałem - widziałem że cały czas patrzyła się na mnie Gabrysia. W pewnym momencie podeszła do mnie i przytuliła się. W środku coś we mnie pękło, tak jakbym przypomniał sobie wszystkie momenty z Gabrysią.
- Tata jedziemy do mamy? - zapytałam odrywając główkę
- Pewnie - uśmiechnąłem się
Wszyscy poszliśmy do samochodu, zapiąłem Gabrysię w fotelik i usiadłem za kierownicą.
- Ty siedzisz z przodu? - zapytałem ze zdziwieniem
- Jestem już duży - odpowiedział Przemek
- On zawsze siedzi z przodu i mi nie pozwala! - wtrąciła się Gabi
- Bo jesteś za mała! - kłócił się z nią Przemek
- Cicho cicho! Gabrysia przyjdzie czas że ty będziesz siedziała z przodu, a Przemek za kierownicą - spojrzał się na mnie Przemek i tylko uśmiechnął, a ja odpowiedziałem tym samym. Wszyscy ruszyliśmy do domu. Zajechaliśmy akurat na obiad.
- Umyjcie ręce!
Wszyscy usiedliśmy do obiadu, byliśmy mega głodni. Wszystko wchłonęliśmy bardzo szybko.
- Oj Przemek musiałeś być bardzo głodny - śmiała się Iza
- Kuba też - odpowiedział widziałem minę Izy, ja też poczułem się dziwnie jak nazwał mnie Kuba. Ostatnio było lepiej z moją pamięcią i na prawdę sporo sobie przypomniałem.
- No dobrze, to idźcie odróbcie lekcje - poprosiła Iza
- Ale mamoooo
- Juz migiem, będziecie mięli więcej czasu później
- Mamoooooooooooooo
- Już was nie ma - śmiała się. Dzieciaki pobiegły na górę.
Oboje usiedlismy przez telewizorem wgapiając sie bez celu na niego.
- Nie przejmuj się, musi sie przyzwyczaić - mówiła Iza
- Rozumiem
Przez kilkanaście minut oglądaliśmy jakiś nieśmieszny kabaret. W góry słyszeliśmy kroki.
Z góry zleciał Przemek w dresie z torbą
- Kto zawiezie mnie na trening?
- Ja mogę - podniosła sie Iza
- Bardziej liczyłem na Kubę
- No to już się ubieram - podniosłem się i już 20 minut później siedzieliśmy w aucie - Gdzie grasz?
- Na stadionie - zaczął się śmiać
- A w jakiej drużynie zdradzisz?
- Borussia Dortmund mówi Ci to coś?
- Żartujesz? Podobno gram tam
- A ja w młodzikach gram
Wysadziłem go pod stadionem.
- Powodzenia
- Nie zostaniesz?
- A chcesz żebym został?
- Było by fajnie
- Okej - wyłączyłem silnik, i wysiadłem z auta. Przemek poleciał przebrać się, a ja usiadłem na trybunach. Cały trening patrzył się w moją stronę. Gdy trening się skończył czekałem na niego obok auta.
- I jak? Jedziemy?
- Dziękuje. Tato - uśmiechnął się lekko i wsiadł do auta.
-------------------------------------------------------------
Troche dłuższy rozdział, ponieważ w tamtym tygodniu nie dodałam za co przepraszam! :*
Mam nadzieje że chodź trochę podoba się :) Zostawicie komentarz? :)
Pozdrawiam
Isabella Błaszczykowska