(...)- Pani mąż Jakub Błaszczykowski jest w szpitalu w bardzo złym stanie... Halo? Jest tam pani?
Nie wiedziałam co powiedzieć, telefon wypadł mi z ręki.
- Iza co się stało? - dopytywał się Marco - Iza?
- Kuba - miałam pełne oczy łez
- Co z nim?!
- On.. on..
- Iza!
- Jest w szpitalu, w ciężkim stanie
- Na co ty czekasz? JEDŹ!
Szybko wybiegłam z pokoju, w tym momencie nic się nie liczyło.
- Zajmij się Gabrysią! - krzyknęłam do Dawida i wybiegłam z domu. Szpital był na drugim końcu miasta, jechałam jak wariatka. Miałam nadzieje że policja mnie nie zatrzyma. Wjechałam na parking szpitala z piskiem opon i wbiegłam na recepcję.
- Jakub Błaszczykowski! Gdy leży?!
- A pani to?
- To jest żona proszę za mną - podszedł lekarz. Zaprowadził mnie do gabinetu. - A więc pani Izo, pan Jakub, przeszedł bardzo ciężką operację.
- Ale co się stało?
- Spokojnie, według naszych podejrzeń, pani mężowi musiał ktoś zajechać drogę i walnął w drzewo, przy dość dużej prędkości, ale to powie pani dokładnie policja
- A co z nim?
- A więc, miał rekonstrukcję ręki. Została ona zmiażdżona. Ponadto pan Jakub ma wstrząs mózgu, złamaną nogę, i cztery żebra.
- O mój Boże - popłakałam się. Doktor podał mi pudełko chusteczek - Kiedy będę mogła go zobaczyć?
- Zobaczyć będzie go pani mogła zaraz. Ale porozmawiać z nim, niestety podczas operacji wystąpiło powikłanie, i pani mąż teraz jest w śpiączce
- Ile to będzie trwało?
- Może to trwać kilka tygodni, miesięcy, a nawet kilka lat.
- Mogę go zobaczyć?
- Proszę, ale uprzedzam, ciało pana Jakuba jest na prawdę w złym stanie.
Lekarz zaprowadził mnie do sali Kuby. Leżał tak cały posiniaczony, w pozasychanej krwi, i opatrunkach. Rękę miał zabezpieczoną jakimiś drutami, a brzuch i nogę w gipsie, Widok był ciężki, leżał jak martwy, bez życia.
- Ja zostawię panią samą, ale proszę niedługo
- Dobrze
Zostałam sama, drzwi się zamknęły. Podeszłam do łóżka i usiadłam na krześle. Złapałam lekko Kubę za podrapaną rękę. Po moich policzkach spłynęły łzy. Do sali weszli policjanci.
- Czy pani Iza Błaszczykowska?
- Tak to ja
- Możemy zadać pani kilka pytań?
- Oczywiście - Wyszłam z policjantami na korytarz.
- Czy wiedziała pani dokąd jechał pani mąż?
- Powiedział mi że jedzie na badania na stadion
- Czy pokłóciliście się państwo o coś w najbliższym czasie?
- Nie
- Na pewno? Proszę pomyśleć
- Czy pan sugeruje że byliśmy złym małżeństwem?!
- Nie, ale to bardzo ważne - nalegał jeden
- Nie, o nic się nie pokłóciliśmy
- To teraz muszę panią o to zapytać. Czy pani mąż ma albo miał kochankę?
Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, bo tak na prawdę nie wiedziałam, nigdy wcześniej mnie nie okłamywał, zawsze mówił prawdę, od kilku dni znikał z domu niby na piwo z kumplami, i wracał bardzo późno.
- Nie wiem, nie mam pojęcia
- Czy mąż zachowywał się jakoś dziwnie? Był nerwowy? Zdenerwowany?
- Nie
- Miał jakiś wrogów?
Do głowy wpadł mi tylko Mario, ale spełniłam jego obietnicę, obiecał że nic nie powie. Jednak nie mogłam być pewna, czy tego nie powiedział. Miałam mieszane myśli, nie wiedziałam co się dzieje.
- Proszę odpowiedzieć - nalegał drugi
- Nie nie miał, przynajmniej nic o tym nie wiem.
- No dobrze, czy pani mąż ma jakiegoś przyjaciela?
- Tak, tak ma
- A kto to taki?
- Marco Reus - podałam im adres Marco i skończyły się pytania. Stałam przed salą, za szklaną szybą leżał Kuba. Nie wiem ile czasu tam stałam, ile godzin, nie chciałam stamtąd odchodzić.
- Przepraszam, ale godziny odwiedzin się skończyły - podeszła do mnie pielęgniarka
- Ale
- Zapraszam jutro, mogę pani obiecać że zajmiemy się pani mężem
- Dobrze
- Ja panią zaprowadzę tyłem, ponieważ przed wejściem jest pełno fotoreporterów
- Dziękuje.
Pielęgniarka wyprowadziła mnie ze szpitala z drugiej strony, niezauważalnie wyjechałam ze szpitala. Słyszałam jak w torbie wibruje mi cały czas telefon. Zegarek w aucie pokazywał godzinę 22:48. Wjechałam na podwórko. Zgasiłam silnik, ale nie wysiadłam z samochodu. Oparłam się o kierownicę i popłakałam. Tego wszystkiego było już za dużo. Poprawiłam makijaż i wysiadłam. Od progu drzwi dopadły mnie już pytania, spokojnie jak tylko dałam radę wytłumaczyłam im, ale miałam dość, miałam dość tego wszystkiego.
Miał być to ostatni rozdział ale, moja kochana przyjaciółka powiedziała mi parę słów. Ten rozdział w całości dedykuję jej <3 Wiedz że bez Ciebie zrobiła bym najgłupsza rzecz z życiu! :* DZIĘKUJE ŻE JESTEŚ! <3
Dziękuję ;**<3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńPisz dalej i nie poddawaj się, masz talent! :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam :D > http://welcome-my-lifee.blogspot.com/