niedziela, 13 października 2013

Rozdział 75

(...)- Pani mąż Jakub Błaszczykowski jest w szpitalu w bardzo złym stanie... Halo? Jest tam pani?
Nie wiedziałam co powiedzieć, telefon wypadł mi z ręki.
- Iza co się stało? - dopytywał się Marco - Iza?
- Kuba - miałam pełne oczy łez
- Co z nim?!
- On.. on..
- Iza!
- Jest w szpitalu, w ciężkim stanie
- Na co ty czekasz? JEDŹ!
Szybko wybiegłam z pokoju, w tym momencie nic się nie liczyło.
- Zajmij się Gabrysią! - krzyknęłam do Dawida i wybiegłam z domu. Szpital był na drugim końcu miasta, jechałam jak wariatka. Miałam nadzieje że policja mnie nie zatrzyma. Wjechałam na parking szpitala z piskiem opon i wbiegłam na recepcję.
- Jakub Błaszczykowski! Gdy leży?!
- A pani to?
- To jest żona proszę za mną - podszedł lekarz. Zaprowadził mnie do gabinetu. - A więc pani Izo, pan Jakub, przeszedł bardzo ciężką operację.
- Ale co się stało?
- Spokojnie, według naszych podejrzeń, pani mężowi musiał ktoś zajechać drogę i walnął w drzewo, przy dość dużej prędkości, ale to powie pani dokładnie policja
- A co z nim?
- A więc, miał rekonstrukcję ręki. Została ona zmiażdżona. Ponadto pan Jakub ma wstrząs mózgu, złamaną nogę, i cztery żebra.
- O mój Boże - popłakałam się. Doktor podał mi pudełko chusteczek - Kiedy będę mogła go zobaczyć?
- Zobaczyć będzie go pani mogła zaraz. Ale porozmawiać z nim, niestety podczas operacji wystąpiło powikłanie, i pani mąż teraz jest w śpiączce
- Ile to będzie trwało?
- Może to trwać kilka tygodni, miesięcy, a nawet kilka lat.
- Mogę go zobaczyć?
- Proszę, ale uprzedzam, ciało pana Jakuba jest na prawdę w złym stanie.
Lekarz zaprowadził mnie do sali Kuby. Leżał tak cały posiniaczony, w pozasychanej krwi, i opatrunkach. Rękę miał zabezpieczoną jakimiś drutami, a brzuch i nogę w gipsie, Widok był ciężki, leżał jak martwy, bez życia.
- Ja zostawię panią samą, ale proszę niedługo
- Dobrze
Zostałam sama, drzwi się zamknęły. Podeszłam do łóżka i usiadłam na krześle. Złapałam lekko Kubę za podrapaną rękę. Po moich policzkach spłynęły łzy. Do sali weszli policjanci.
- Czy pani Iza Błaszczykowska?
- Tak to ja
- Możemy zadać pani kilka pytań?
- Oczywiście - Wyszłam z policjantami na korytarz.
- Czy wiedziała pani dokąd jechał pani mąż?
- Powiedział mi że jedzie na badania na stadion
- Czy pokłóciliście się państwo o coś w najbliższym czasie?
- Nie
- Na pewno? Proszę pomyśleć
- Czy pan sugeruje że byliśmy złym małżeństwem?!
- Nie, ale to bardzo ważne - nalegał jeden
- Nie, o nic się nie pokłóciliśmy
- To teraz muszę panią o to zapytać. Czy pani mąż ma albo miał kochankę?
Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, bo tak na prawdę nie wiedziałam, nigdy wcześniej mnie nie okłamywał, zawsze mówił prawdę, od kilku dni znikał z domu niby na piwo z kumplami, i wracał bardzo późno.
- Nie wiem, nie mam pojęcia
- Czy mąż zachowywał się jakoś dziwnie? Był nerwowy? Zdenerwowany?
- Nie
- Miał jakiś wrogów?
Do głowy wpadł mi tylko Mario, ale spełniłam jego obietnicę, obiecał że nic nie powie. Jednak nie mogłam być pewna, czy tego nie powiedział. Miałam mieszane myśli, nie wiedziałam co się dzieje.
- Proszę odpowiedzieć - nalegał drugi
- Nie nie miał, przynajmniej nic o tym nie wiem.
- No dobrze, czy pani mąż ma jakiegoś przyjaciela?
- Tak, tak ma
- A kto to taki?
- Marco Reus - podałam im adres Marco i skończyły się pytania. Stałam przed salą, za szklaną szybą leżał Kuba. Nie wiem ile czasu tam stałam, ile godzin, nie chciałam stamtąd odchodzić.
- Przepraszam, ale godziny odwiedzin się skończyły - podeszła do mnie pielęgniarka
- Ale
- Zapraszam jutro, mogę pani obiecać że zajmiemy się pani mężem
- Dobrze
- Ja panią zaprowadzę tyłem, ponieważ przed wejściem jest pełno fotoreporterów
- Dziękuje.
Pielęgniarka wyprowadziła mnie ze szpitala z drugiej strony, niezauważalnie wyjechałam ze szpitala. Słyszałam jak w torbie wibruje mi cały czas telefon. Zegarek w aucie pokazywał godzinę 22:48. Wjechałam na podwórko. Zgasiłam silnik, ale nie wysiadłam z samochodu. Oparłam się o kierownicę i popłakałam. Tego wszystkiego było już za dużo. Poprawiłam makijaż i wysiadłam. Od progu drzwi dopadły mnie już pytania, spokojnie jak tylko dałam radę wytłumaczyłam im, ale miałam dość, miałam dość tego wszystkiego.


Miał być to ostatni rozdział ale, moja kochana przyjaciółka powiedziała mi parę słów. Ten rozdział w całości dedykuję jej <3 Wiedz że bez Ciebie zrobiła bym najgłupsza rzecz z życiu! :* DZIĘKUJE ŻE JESTEŚ! <3

sobota, 12 października 2013

Rozdział 74

 Okej, pod ostatnim postem był tylko jeden rozdział, więc to nie ma sensu! To jest ostatni pos jak na tę chwilę!

Miałam już dość tej całej Emilii, znałam ją jeden dzień i to wystarczyło. W poniedziałek rano, zaczęłam budzić dzieci. Gdy budziłam Gabrysię była cała rozpalona. Szybko pobiegłam po jakiś syrop na gorączkę i podałam jej. Poprosiłam Kubę żeby zawiózł Przemka, a sama zadzwoniłam do przychodni, zamówić numerek do lekarza. Parę minut później dostałam samsa, myślałam że to znów idiotyczna wiadomość od Mario, ale tym razem był to Kuba.
Kochanie dzwonił trener, muszę stawić się na badaniach. Przepraszam :*
- Świetnie - pomyślałam. Gabrysia była cała rozpalona, a wizytę mieliśmy dopiero wieczorem. Nie pomagały żadne syropy. Wreszcie poszła spać gdy gorączka lekko spadła. Po domu panoszyła się Emilia stukając swoimi szpileczkami, miałam tego już dość. Zamknęłam się w pokoju, ze śpiącą Gabrysią na naszym łóżku i zaczęłam czytać książkę. Słyszałam jak tupot szpilek Emilii zbliża się do naszego pokoju, i drzwi się otworzyły
- Ej sory! Nie masz balsamu do rąk? - strasznie krzyczała 
- Ciszej! Nie widzisz że Gabrysia zasnęła?
- Wreszcie, rozsiewający zarazki bachor znaczy dziecko usnęło.
- Słucham? 
- Nic, nic to masz ten balsam czy nie? 
- Nie nie mam! Wynocha z pokoju! 
- Bez nerwów! Bo zmarszczek dostaniesz! 
- I będę wyglądała jak ty? 
Widziałam że minka jej zrzedła, zatrzasnęła drzwi i poszła w stronę salonu. Było tego za dużo, chora Gabrysia, Emilia, i jeszcze Kuba miał jakieś badania. Zostałam z tym wszystkim sama. Właśnie udało mi się zdrzemnąć kiedy ktoś zapukał do drzwi. 
- Nie nie mam balsamu! 
- Nie ja nie o tym - w drzwiach stanął Reus
- Przepraszam, myślałam że to znowu Emilia 
- To tak wysoka blondyneczka? 
- Tak 
- Ładna
- Możliwe, coś się stało? Ty nie na badaniach?
- Jakich badaniach? 
- No Klopp podobno zarządził comiesięczne badania
- Nic o tym nie wiem 
- Ale przecież Kuba....
- A no tak! zapomniałem! - próbował się wykręcić 
- Marco! Nie kryj go! 
- Ale na..
- Marco! 
- No dobra, nie ma żadnych badań
- To gdzie do cholery jest Kuba!? 
W tym momencie zadzwonił telefon Izy, na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. 
- Tak słucham? 
- Czy pani Iza Błaszczykowska? 
- Tak przy telefonie 
- Pani mąż Jakub Błaszczykowski jest w szpitalu w bardzo złym stanie...







A więc ciąg dalszy może już nie nastąpić...